Forum Pink Floyd Strona Główna
 Forum
¤  Forum Pink Floyd Strona Główna
¤  Zobacz posty od ostatniej wizyty
¤  Zobacz swoje posty
¤  Zobacz posty bez odpowiedzi
Pink Floyd
BRAIN DAMAGE - Najlepsze polskie forum o Pink Floyd
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie  RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 
 
A MOMENTARY LAPSE OF REASON na cenzurowanym
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 8, 9, 10 ... 17, 18, 19  Następny

Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Pink Floyd Strona Główna -> Chapter 24 Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
A MOMENTARY LAPSE OF REASON na cenzurowanym

Jak oceniasz?
6
12%
 12%  [ 6 ]
5
23%
 23%  [ 11 ]
4
36%
 36%  [ 17 ]
3
19%
 19%  [ 9 ]
2
4%
 4%  [ 2 ]
1
4%
 4%  [ 2 ]
Wszystkich Głosów : 47

Autor Wiadomość
s h e e p
The Hero's Return


Dołączył: 15 Kwi 2006
Posty: 469
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław

PostWysłany: Wto 0:19, 07 Lis 2006    Temat postu:
 
Taka prawda, wykonanie Ciemnej Strony na PULSE nie wnosi niczego nowego, jest niesamowicie wtornie zagrane :/

Powrót do góry Zobacz profil autora
Dr.Wall
Lucifer Sam


Dołączył: 18 Wrz 2006
Posty: 333
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 14:55, 07 Lis 2006    Temat postu:
 
Na początku mała dygrasja: "A Momentary Lapse of Reason" od ostatniego razu (ostatni weekend) nie słuchałem tak dawno, że nawet nie pamiętam jak - gdybym co jakiś czas nie wycierał kurzu na płytach to teraz płyta ta miała by go około kilograma na sobie. Kiedyś słuchało się tego, ale z czasem jak się poznawało zarówno starsze pozycje zespołu jak również inne zespoły, płyta poszła w odstawkę. A teraz do rzeczy:
Dizney napisał:

Gdy pierwszy raz wysłuchałem AMLOR (w 1987 prosto z analoga, którego przywiózł mi kumpel z RFN), od razu miałem wrażenie, że słucham czegoś wtórnego, że co chwila słyszę zapożyczenie ze "starych" albumów PF.


Question O jakich zaporzyczeniach mówisz? Mógłbyś przybliżyć? Jedyne zapożyczenia, które ja tam widzę (słyszę) to "Signs of Life" i "On the Turning Away", pierwszy przywodzi na myśl początek Shine on..., w drugim solówka gitarowa to jakby kopia "Comfortable Numb" - to tylko moje odczucie - być może tych "zapożyczeń" jest więcej, ja ich jednak nie widzę.

Dizney napisał:

A słuchałem tej płyty już pewnie z setki razy


Nie chcę być złośliwy Wink , ale czasami tak bywa, że to jeszcze za mało

Dizney napisał:

Albumem Radio KAOS też nie byłem zachwycony, bo zmiana stylistyki mi nie odpowiadała (szczególnie po tym co pokazał Waters na APACOHH i When The Wind Blows). Jednak trzeba było docenić to, że Waters potrafił odejść od "oczekiwań" i zaprezentować zupełnie coś innego,



O tym już pisałem wcześniej - usprawiedliwianie. Dostrzegam tutaj również pewien paradoks: jak można nie być zachwyconym i jednocześnie doceniać?

Dizney napisał:

Gilmour za wszelką cenę chciał tylko skopiować Pink Floyd.


Jestem nieco zdumiony takim stwierdzeniem (o tym pisałem już wcześniej).
W swoim poprzednim poście - bez narzucającej się agitacji - apelowałem o obiektywizm przy ocenie "AMLOR", spodziewając się jednak, że trudno się będzie wyzbyć stronniczości. Tak to już jest, że fani Pink Floyd z reguły dzielą się na dwa obozy: zwolenników zaspołu z Watersem i samego Watersa oraz zwolenników zespołu w obecnym składzie. Są wreszcie i tacy, którzy mają gdzieś podziały i słuchają po prostu muzyki, niestety często nie są traktowani poważnie przez resztę, ponieważ nie mają określonej przynależności i złudnie wydają się być dyletantami. Piszę o tym dlatego, że wcześniej czytałem, że AMLOR jest najbardziej "komercyjną", "plastikową" i "wtórną" płytą, która zupełnie nie pasuje do "ducha" Pink Floyd. Mógłbym teraz analogicznie napisać, że wszystko co zostało nagrane po debiucie to nie jest "Pink Floyd", to brzmi jak Pink Floyd, ale jest to tylko surogat, albo (przytaczając wypowiedź Watersa) imitacja, podróbka tego co ukazało się za czasów kiedy liderem PInk Floyd był Syd i, że napewno nie ma w tym "ducha" Pink Floyd. Mógłbym, ale czy było by to zgodne z prawdą?

Dizney napisał:

Gdy mam do wyboru nie najładniejszą może prawdę i lukrowany fałsz, to mimo wszystko wybieram to co jest autentyczne.



Nie traktuję tej wypowiedzi autorytatywnie - skąd pewność co jest autentyczne?

Dizney napisał:

Może moim problemem jest to, że AMLOR był dla mnie wtedy "nowym" albumem, znałem już doskonale wszystkie wcześniejsze albumy (w tym RAdio KAOS) i mogłem od razu porównać go do tego, co było wcześniej. Może inaczej sprawa wygląda, gdy ktoś zaczyna przygodę z PF od AMLOR lub TDB i dopiero potem poznaje wcześniejsze płyty.



Nie ma to nic do rzeczy, czy zaczyna się od początku, czy od środka czy od końca. King Crimson poznawałem od początku do końca i nie twierdzę, że najlepsze ich płyty to te z początkowego okresu - nie odbieram muzyki "sentymentalnie". Pink Floyd poznawałem w 1988 od Dark Side.. i AMLOR jednak tak jak pisałem na początku płyta długo leżała na półce, jeśli dobrze pamiętam to chyba około 5 lat (teraz ten sam los spotyka The Wall, ASOS, UMMaguMMA, The Final Cut, od mniej więcej roku ich już nie słuchałem) ponieważ zdążyła się już "wyświechtać".

Dizney napisał:

Ten utwór ma swoją rolę - to jest przecież stacja radiowa i takie utwory w radiu lecą, to wprowadzenie w temat. Utworów Watersa nie można odrywać od fabuły, ale sam dalej piszesz, że fabuła Cię nie interesuje (w końcu nie wiem czy ją znasz, czy nie). Może w tym problem.



Napisałem: "fabuła" bo miałem na myśli nie tylko teksty ale również streszczenie napisane przez Watersa i dołączone do płyty. Otóż przekłady tekstów jak również streszczenie (jestem dość leniwy jeżeli chodzi o tłumaczenia tekstów) poznałem już dość dawno, najpierw w książce Orskiego na początku lat 90-tych, a poźniej w internecie, więc raczej nie w tym problem.
Powtarzam się: teksty Watersa po The Final Cut zaczęły mnie nużyć, zaczęło mi to "pachnieć" werbalizmem. Po za tym wizja wojny nuklearnej i zdolność człowieka do przechwytywania fal radiowych (w dużym uproszczeniu Wink )była nie specjalnie zajmującym tematem na concept-album jak dla mnie. W czasach zimnej wojny wizja wojny nuklearnej była "dyżurnym" tematem wszystkich masmediów, więc można by powiedzieć, że temat "wtórny". W '86 ten temat był już raczej pewnego rodzaju anachronizmem - tak sobie coś przypominam Wink
Zgadzam się z Szyszunią, że conceptalbum należy słuchać od początku do końca bo jest to jedna integralna historia, i można stracić wątek włączając np. gdzieś w środku i chociaż napisałem, że najchętniej zaczynałbym słuchanie Radio KAOS od drugiego numeru, to nie znaczy, że zaczynam. Wink
Pozdrawiam

P.S. Starałem się aby post miał łagodny wydźwięk (nie jestem zwolennikiem ostrej riposty)- mam nadzieję, że mi się udało Smile

Powrót do góry Zobacz profil autora
Szalony Gronostay
Fearless


Dołączył: 02 Lis 2006
Posty: 3033
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Wto 18:55, 07 Lis 2006    Temat postu:
 
Fearless napisał:

Ostatecznie nic nie wyjaśniłeś ale domyślam się że to jakiś styl muzyczny?

Tak. Zapomniałem dać linka Embarassed

Oto on:
[link widoczny dla zalogowanych]

Powrót do góry Zobacz profil autora
Dizney
Grand Vizier


Dołączył: 07 Paź 2005
Posty: 809
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Śro 0:37, 08 Lis 2006    Temat postu:
 
Dr.Wall napisał:


Question O jakich zaporzyczeniach mówisz? Mógłbyś przybliżyć?



Sam je zacząłeś wymieniać. A ja teraz niestety nie mam ani czasu ani ochoty wsłuchiwania się w ten album aby przypomnieć sobie te zapożyczenia.

Dr.Wall napisał:


Dizney napisał:

A słuchałem tej płyty już pewnie z setki razy


Nie chcę być złośliwy Wink , ale czasami tak bywa, że to jeszcze za mało


Rozumiem. Mam jej słuchać tyle razy, aż zacznę podzielać Twoje poglądy Very Happy

Dr.Wall napisał:


Dostrzegam tutaj również pewien paradoks: jak można nie być zachwyconym i jednocześnie doceniać?



No ja tu paradosku nie widzę. Można czegoś nie lubić ale doceniać starania.

Dr.Wall napisał:


Dizney napisał:

Gilmour za wszelką cenę chciał tylko skopiować Pink Floyd.


Jestem nieco zdumiony takim stwierdzeniem (o tym pisałem już wcześniej).
W swoim poprzednim poście - bez narzucającej się agitacji - apelowałem o obiektywizm przy ocenie "AMLOR"



Obszernie o tym już wcześniej pisałem, nie chcę się powtarzać. Cała historia powstawania albumu na to wskazuje.

Dr.Wall napisał:


trudno się będzie wyzbyć stronniczości


Ty jesteś stronnniczy czy reszta? Od razu próbujesz to ustawić takim zdaniem.

Dr.Wall napisał:


Mógłbym teraz analogicznie napisać, że wszystko co zostało nagrane po debiucie to nie jest "Pink Floyd", to brzmi jak Pink Floyd, ale jest to tylko surogat, albo (przytaczając wypowiedź Watersa) imitacja, podróbka tego co ukazało się za czasów kiedy liderem PInk Floyd był Syd i, że napewno nie ma w tym "ducha" Pink Floyd. Mógłbym, ale czy było by to zgodne z prawdą?



Jeszcze raz przyjrzyj się, kto komponował utwory i pisał teksty na AMLoR a kto wcześniej i zrozumiesz, o co mi chodzi. O tym też już zresztą pisałem.

Dr.Wall napisał:


Dizney napisał:

Gdy mam do wyboru nie najładniejszą może prawdę i lukrowany fałsz, to mimo wszystko wybieram to co jest autentyczne.



Nie traktuję tej wypowiedzi autorytatywnie - skąd pewność co jest autentyczne?


Odpowiedź wyżej. Waters napisał wszystkie teksty i całą muzykę i wydał pod swoim nazwiskiem, AMLoR Gilmour wydał pod szyldem Pink Floyd, a sam stworzył tylko 4 utwory na 10 (i żadnego współudziału Wrighta czy Masona, za to jakichś Moorów, Manzanerów i Leonardów Laughing ).

Dr.Wall napisał:


Nie ma to nic do rzeczy, czy zaczyna się od początku, czy od środka czy od końca.


Tracisz wtedy coś takiego jak chronologia, jak progresja, nie widzisz jak zespół i w którą stronę się rozwija i co z czego wynika. Można słuchać WYWH bez żadnej wiedzy o Barrettcie, jako tylko muzykę, ale ile przy tym się traci ze zrozumienia co i dlaczego?

Dr.Wall napisał:


Po za tym wizja wojny nuklearnej i zdolność człowieka do przechwytywania fal radiowych (w dużym uproszczeniu Wink )była nie specjalnie zajmującym tematem na concept-album jak dla mnie. W czasach zimnej wojny wizja wojny nuklearnej była "dyżurnym" tematem wszystkich masmediów, więc można by powiedzieć, że temat "wtórny". W '86 ten temat był już raczej pewnego rodzaju anachronizmem - tak sobie coś przypominam Wink


Ziman wojna skończyła się z upadkiem ZSRR trochę później. Zagrożenie było wciąż realne i duże. O tym też mówił świetnie oceniany wtedy i dziś film "When The Wind Blows" właśnie z 1986, więc temat nie był anachroniczny. Biorąc pod uwagę jak bardzo na sercu Watersowi leży temat wojny, nie ma się czemu dziwić (przecież nawet ATD tym się zajmuje). Jeśli coś zajmuje uwagę massmediów, to nie jest to temat wtórny tylko pierwszorzędny. A co by było gdyby jednak ta wojna wybuchła?

Powrót do góry Zobacz profil autora
Dr.Wall
Lucifer Sam


Dołączył: 18 Wrz 2006
Posty: 333
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 13:50, 08 Lis 2006    Temat postu:
 
Dizney napisał:

Dr.Wall napisał:


Question O jakich zaporzyczeniach mówisz? Mógłbyś przybliżyć?



Sam je zacząłeś wymieniać. A ja teraz niestety nie mam ani czasu ani ochoty wsłuchiwania się w ten album aby przypomnieć sobie te zapożyczenia.


OK.

Dizney napisał:

Dr.Wall napisał:


Dizney napisał:

A słuchałem tej płyty już pewnie z setki razy


Nie chcę być złośliwy Wink , ale czasami tak bywa, że to jeszcze za mało


Rozumiem. Mam jej słuchać tyle razy, aż zacznę podzielać Twoje poglądy Very Happy


Żałuję, że tak to odbierasz Crying or Very sad ale błędy w komunikacji zawsze się pojawiają - nie zawsze to co próbujesz przekazać jest odebrane przez adresata tak jak byś sobie tego życzył (przykład: na pytanie jak wygląda kwiatek, jest tyle różnych odpowiedzi ilu odpawiadających). Chodziło mi tutaj o to, że w tej chwili pomimo (wielokrotnego) przesłuchania płyty może ona wydawać się nieinteresująca (i OK.) nie znaczy to jednak, że powinno się ją wyrzucić do kosza, bo być może (ze mną tak było w przypadku AMLoR i Radio KAOS, co dokładnie opisałem w swoim poprzednim poście) za jakiś czas z jakiegoś "nieprawdopodobnego" Wink powodu sięgnie się po nią i być może odkryje się rzeczy, których się wcześniej niedostrzegało i płyta stanie się nagle interesująca.

Dizney napisał:

Dr.Wall napisał:


Dostrzegam tutaj również pewien paradoks: jak można nie być zachwyconym i jednocześnie doceniać?



No ja tu paradosku nie widzę. Można czegoś nie lubić ale doceniać starania.



OK.

Dizney napisał:

Dr.Wall napisał:


Dizney napisał:

Gilmour za wszelką cenę chciał tylko skopiować Pink Floyd.


Jestem nieco zdumiony takim stwierdzeniem (o tym pisałem już wcześniej).



Obszernie o tym już wcześniej pisałem, nie chcę się powtarzać. Cała historia powstawania albumu na to wskazuje.


OK. Skoro pisałeś to prawdopodobnie niedoczytałem.

Dizney napisał:

Dr.Wall napisał:


trudno się będzie wyzbyć stronniczości


Ty jesteś stronnniczy czy reszta? Od razu próbujesz to ustawić takim zdaniem.



Zdanie wyrwane z kontekstu zmienia nieco (całkowicie) jego znaczenie.
Dr.Wall napisał:

W swoim poprzednim poście - bez narzucającej się agitacji - apelowałem o obiektywizm przy ocenie "AMLOR", spodziewając się jednak, że trudno się będzie wyzbyć (oceniającym) stronniczości. Tak to już jest, że fani Pink Floyd z reguły dzielą się na dwa obozy: zwolenników zaspołu z Watersem i samego Watersa oraz zwolenników zespołu w obecnym składzie. Są wreszcie i tacy (3 kategoria), którzy mają gdzieś podziały i słuchają po prostu muzyki, niestety często nie są traktowani poważnie przez resztę, ponieważ nie mają określonej przynależności i złudnie wydają się być dyletantami.



Dodałem słowo: (oceniającym) wiec nie pisałem tutaj bezpośrednio o sobie. Przy ocenie AMLOR starałem się o jaknajdalej posunięty obiektywizm, dlatego stanąłem po stronie tych, których zaliczyłem do 3 kategorii, zresztą nie pomyliłem się zbytnio kiedy napisałem, że nie traktuje się ich poważnie, a nawet podejrzliwie zarzucając (nie w jawny sposób) dyletanctwo i nieustannie sprawdzając stopień wiedzy, (osłuchania) o Pink Floyd.

Dizney napisał:

Dr.Wall napisał:


Mógłbym teraz analogicznie napisać, że wszystko co zostało nagrane po debiucie to nie jest "Pink Floyd", to brzmi jak Pink Floyd, ale jest to tylko surogat, albo (przytaczając wypowiedź Watersa) imitacja, podróbka tego co ukazało się za czasów kiedy liderem PInk Floyd był Syd i, że napewno nie ma w tym "ducha" Pink Floyd. Mógłbym, ale czy było by to zgodne z prawdą?



Jeszcze raz przyjrzyj się, kto komponował utwory i pisał teksty na AMLoR a kto wcześniej i zrozumiesz, o co mi chodzi. O tym też już zresztą pisałem.


Czyli co? Mam rozumieć, że opowiadasz się, za Watersem i nie dajesz prawa obecnym członkom Pink Floyd do posługiwania się nazwą zespołu?

Dizney napisał:

Dr.Wall napisał:


Dizney napisał:

Gdy mam do wyboru nie najładniejszą może prawdę i lukrowany fałsz, to mimo wszystko wybieram to co jest autentyczne.



Nie traktuję tej wypowiedzi autorytatywnie - skąd pewność co jest autentyczne?


Odpowiedź wyżej. Waters napisał wszystkie teksty i całą muzykę i wydał pod swoim nazwiskiem, AMLoR Gilmour wydał pod szyldem Pink Floyd, a sam stworzył tylko 4 utwory na 10 (i żadnego współudziału Wrighta czy Masona, za to jakichś Moorów, Manzanerów i Leonardów Laughing ).


Tylko 4? Dziwne, ale jak przeglądam spis utworów z AMLoR to przy każdym figuruje Gilmour. Od razu przyszła mi do głowy taka analogia: na niemal każdej płycie King Crimson (znowu ten zespół Wink ) jest inny skład muzyków zaangażowanych w tworzenie muzyki. Jedyną osobą, która pojawia się zawsze jest Robert Fripp, ale nikt nie odważy się powiedzieć, że to lukrowany fałsz.

Dizney napisał:

Dr.Wall napisał:


Nie ma to nic do rzeczy, czy zaczyna się od początku, czy od środka czy od końca.


Tracisz wtedy coś takiego jak chronologia, jak progresja, nie widzisz jak zespół i w którą stronę się rozwija i co z czego wynika. Można słuchać WYWH bez żadnej wiedzy o Barrettcie, jako tylko muzykę, ale ile przy tym się traci ze zrozumienia co i dlaczego?


Ok. masz rację, aczkolwiek nie do końca - jest jeszcze taka możliwość, że poznałeś już całą dyskografię (niestety nie chronologicznie), przeczytałeś już trochę prasy i książek na temat zespołu i nabrałeś odpowiedniego dystansu pozwalającego ogarnąć i analizować poszczególne etapy w rozwoju zespołu tak jak chesz, również chronologicznie.

Dizney napisał:

Dr.Wall napisał:


Po za tym wizja wojny nuklearnej i zdolność człowieka do przechwytywania fal radiowych (w dużym uproszczeniu Wink )była nie specjalnie zajmującym tematem na concept-album jak dla mnie. W czasach zimnej wojny wizja wojny nuklearnej była "dyżurnym" tematem wszystkich masmediów, więc można by powiedzieć, że temat "wtórny" jak na płytę rockową. W '86 ten temat był już raczej pewnego rodzaju anachronizmem - tak sobie coś przypominam Wink


Ziman wojna skończyła się z upadkiem ZSRR trochę później. Zagrożenie było wciąż realne i duże. O tym też mówił świetnie oceniany wtedy i dziś film "When The Wind Blows" właśnie z 1986, więc temat nie był anachroniczny. Biorąc pod uwagę jak bardzo na sercu Watersowi leży temat wojny, nie ma się czemu dziwić (przecież nawet ATD tym się zajmuje). Jeśli coś zajmuje uwagę massmediów, to nie jest to temat wtórny tylko pierwszorzędny. A co by było gdyby jednak ta wojna wybuchła?


I znowu problemy z komunikacją Crying or Very sad pozwoliłem sobie dopisać do mojego postu: jak na płytę rockową. Oczywiście nie chodziło mi tutaj o wtórny temat dla mediów bo brzmiało by to nielogicznie. Masz rację - mając na uwadze przykre doświadczenia Watersa z przeszłości, nie może dziwić fakt, że motyw wojny przewija się na prawie wszystkich jego płytach solowych i kilku wspólnie nagranych z zespołem i (jak każdy) nie jestem na to obojętny - jednak wydaje mi się, że ciągłe eksploatownie tych samych tematów (rozdrapywanie ran) na dłuższą metę może być nieco nużące, a ponadto to również ograniczające. Widocznie rany się jeszcze nie zabliźniły.

To już naprawdę na koniec. Gdy pisałem swój pierwszy post o płycie "A Momentary Lapse of Reason" chciałem się podzielić swoimi refleksjami na gorąco na temat niedawno (na nowo) odkrytej muzyki - nie wiem co mnie podkusiło by po nią sięgnąć Wink . Wcześniej nie specjalnie mnie ona interesowała i podzielałem opinię (jak chyba większość tutaj), że płyta jest komercyjna i niespecjalnie udana. Teraz odkryłem (dla siebie) masę interesujących momentów o których chciałem opowiedzieć nie spodziewając się, że płyta wzbudza tak silne emocje. W każdym razie nie było moim celem agitowanie, lecz wymiana opinii - spodziewałem się, że może jest ktoś, kto podobnie jak ja zauważył coś ciekawego w tej (pozornie) nieciekawej płycie. Tylko tyle.

Tradycyjnie - Pozdrawiam Smile


P.S. Wczoraj sobie przypomniałem dokładnie, że pierwszymi płytami, które usłyszałem były wspominany Dark Side... i Delicate Sound of Thunder, a nie jak wcześniej pisałem "A Momentary Lapse of Reason" (było to jakieś 18 lat temu więc miałem prawo nie pamiętać). Tą ostatnią poznałem dopiero po około dwóch latach od Dark Side..., kiedy znałem już takie pozycje jak Animals, WYWH i The Wall, ale to bez znaczenia bo prawie cały materiał z tej płyty słyszałem na DSOT.

Powrót do góry Zobacz profil autora
Dizney
Grand Vizier


Dołączył: 07 Paź 2005
Posty: 809
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Śro 23:13, 08 Lis 2006    Temat postu:
 
Dr.Wall napisał:


Dodałem słowo: (oceniającym) wiec nie pisałem tutaj bezpośrednio o sobie. Przy ocenie AMLOR starałem się o ...


Każdy z nas wypowiadając się o tej płycie jest oceniającym, Ty również.
Podział - który podajesz - wydaje mi się sztuczny. Nigdy nie miałem wrażenia, żeby człowiek nie stawiający się po żadnej ze "stron" był traktowany niepoważnie - dla mnie wręcz przeciwnie. Tak jak nigdy nie podzielałem i nie rozumiałem tzw. "wojny" pomiędzy zwolennikami Windows a Linuxa, tak nie nie rozumiem "wojny" (?) "Gilmourowców" z "Watersowcami".

Dr.Wall napisał:


Czyli co? Mam rozumieć, że opowiadasz się, za Watersem i nie dajesz prawa obecnym członkom Pink Floyd do posługiwania się nazwą zespołu?


Tak, podzielam zdanie Watersa, że zespół powinien zmienić nazwę po odejściu swojego lidera. I nie miałbym nic przeciwko temu, żeby zmienili nazwę po odejściu Barretta. Dla mnie zespół określa skład kompozytorski a nie odtwórczy. Czy Żuki odgrywający Beatlesów nuta w nutę są rzeczywiście Beatlesami? Do którego momentu zespół jest zespołem? Powiedzmy, że w King Crimson został sam Fripp ze starego składu, w końcu odchodzi Fripp i na jego miejsce przychodzi ktoś następny. Co ten zespól ma wspólnego z King Crimson poza nazwą?

Dr.Wall napisał:


Tylko 4? Dziwne, ale jak przeglądam spis utworów z AMLoR to przy każdym figuruje Gilmour.


Ale nie jako jedyny autor. Nigdy w historii PF (no, może poza The Trial na The Wall) kompozytorami/tekściarzami nie byli ludzie spoza PF.

Dr.Wall napisał:


pozwoliłem sobie dopisać do mojego postu: jak na płytę rockową.


Problem z komunikacją Wink. Dla mnie wtórny to temat prezentowany wielokrotnie przez innych artystów. Nie przypominam sobie, by ktokolwiek zrobił coś takiego jak Radio KAOS. A nawet jeśli uznać "wojnę" jako temat wtórny, to jak nazwać temat najczęściej przewijający się w muzyce - stosunki męsko-damskie?

Dr.Wall napisał:


jednak wydaje mi się, że ciągłe eksploatownie tych samych tematów (rozdrapywanie ran) na dłuższą metę może być nieco nużące, a ponadto to również ograniczające.



"Panie Waters, skończ pan wreszcie z tym tematem, bo to nas już nuży. Podamy kilka tematów, którymi mógłbyś się zająć" Laughing Arrow Wink

Dr.Wall napisał:


Gdy pisałem swój pierwszy post o płycie "A Momentary Lapse of Reason" chciałem się podzielić swoimi refleksjami na gorąco na temat niedawno (na nowo) odkrytej muzyki



I bardzo dobrze. Po to jest to forum. Nudno by było, gdyby wszyscy mysleli tak samo i mieli te same poglądy. Smile
A dyskusja jest ciekawsza, gdy wchodzą w nią emocje
Wink

Powrót do góry Zobacz profil autora
Gość






PostWysłany: Czw 0:08, 09 Lis 2006    Temat postu:
 
Dizney napisał:

Powiedzmy, że w King Crimson został sam Fripp ze starego składu, w końcu odchodzi Fripp i na jego miejsce przychodzi ktoś następny. Co ten zespól ma wspólnego z King Crimson poza nazwą?


Hehe, no to co powiesz o Deep Purple? Wink

Powrót do góry
Dr.Wall
Lucifer Sam


Dołączył: 18 Wrz 2006
Posty: 333
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 12:14, 09 Lis 2006    Temat postu:
 
Dizney napisał:

Dr.Wall napisał:


Dodałem słowo: (oceniającym) wiec nie pisałem tutaj bezpośrednio o sobie. Przy ocenie AMLOR starałem się o ...


Każdy z nas wypowiadając się o tej płycie jest oceniającym, Ty również.



Ale wcale nie pisałem, że nie - słowo "bezpośrednio" mógłbym zastąpić " tylko" albo "wyłącznie" i wtedy znaczenie będzie identyczne.

Dizney napisał:

Podział - który podajesz - wydaje mi się sztuczny. Nigdy nie miałem wrażenia, żeby człowiek nie stawiający się po żadnej ze "stron" był traktowany niepoważnie - dla mnie wręcz przeciwnie. Tak jak nigdy nie podzielałem i nie rozumiałem tzw. "wojny" pomiędzy zwolennikami Windows a Linuxa, tak nie nie rozumiem "wojny" (?) "Gilmourowców" z "Watersowcami".



Może nie tyle niepoważnie (prawdopodobnie źle interpretuję emotki Wink ) co podejrzliwie - przynajmniej ja mam takie odczucie - być może jest to związane z tym, że dopiero "rozkręcam" się na tym forum Wink



Dizney napisał:

Dr.Wall napisał:


pozwoliłem sobie dopisać do mojego postu: jak na płytę rockową.


Problem z komunikacją Wink. Dla mnie wtórny to temat prezentowany wielokrotnie przez innych artystów. Nie przypominam sobie, by ktokolwiek zrobił coś takiego jak Radio KAOS. A nawet jeśli uznać "wojnę" jako temat wtórny, to jak nazwać temat najczęściej przewijający się w muzyce - stosunki męsko-damskie?



Zgadzam się z Tobą, ja również nie przypominam sobie aby ktoś inny zrobił coś takiego jak Radio KAOS. Chodziło mi tutaj raczej o to, czy jest sens aby muzycy (artyści) rockowi (w ogóle) podejmowali temat wojny przy tworzeniu muzyki, skoro jest to temat pierwszorzędny w mediach (więc w takim znaczeniu wtórny dla muzyków) i jeżeli na kilku poprzednich płytach był to jeden z głównych tematów (więc również wtórny), a artysta w pełni się już na ten temat wypowiedział - ale to tylko moja opinia. Mam nadzieję, że temat "wtórny" został już nieco przybliżony (mam wrażenie, że robi się z tego akademicka dyskusja), nie znaczy to jednak, że (jeśli zajdzie potrzeba Wink ) nie będę się chciał nim więcej zajmować w kolejnych postach, przy założeniu, że będzie związany z tematem głównym.

Dizney napisał:

Dr.Wall napisał:


jednak wydaje mi się, że ciągłe eksploatownie tych samych tematów (rozdrapywanie ran) na dłuższą metę może być nieco nużące, a ponadto to również ograniczające.



"Panie Waters, skończ pan wreszcie z tym tematem, bo to nas już nuży. Podamy kilka tematów, którymi mógłbyś się zająć" Laughing Arrow Wink



Bez przesady (patrz komentarz u góry).



Co do reszty to napiszę krótko (dyskusja nieco zbacza z tematu głównego) - ekstremalnie Cię rozumiem, ale nie w pełni podzielam Twoje poglądy.

Pozdrawiam

Powrót do góry Zobacz profil autora
Dizney
Grand Vizier


Dołączył: 07 Paź 2005
Posty: 809
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Pią 0:11, 10 Lis 2006    Temat postu:
 
Dr.Wall napisał:


Chodziło mi tutaj raczej o to, czy jest sens aby muzycy (artyści) rockowi (w ogóle) podejmowali temat wojny przy tworzeniu muzyki, skoro jest to temat pierwszorzędny w mediach (więc w takim znaczeniu wtórny dla muzyków) i jeżeli na kilku poprzednich płytach był to jeden z głównych tematów (więc również wtórny), a artysta w pełni się już na ten temat wypowiedział



Ja mam na to taki osobisty pogląd - artysta produkuje to, co mu pasuje, co chce wyrazić. Często nawet nie kryje, że nie zależy mu na "szerokim" odbiorze jego dzieła (mieliśmy już tutaj dyskusję na temat komercji). Ja jako odbiorca akceptuję jego dzieło lub nie - to mój wybór. Jeśli chce ktoś wydać piętnasty album o kwiatkach i ptaszkach, to ok - ja mogę to odrzucić i wybrać dokonania innego artysty. Wobec tego nie widzę potrzeby pytania o sens podejmowanych tematów - to jest wyłącznie w gestii artysty. Może artysta czuje, że jego przesłanie nie trafia we właściwy sposób do obiorcy i próbuje zmodyfikować jego kształt, może uważa, że ma coś ważnego do powiedzenia nowym odbiorcom, którzy jeszcze nigdy nie zetknęli się z jego dziełami? Może przestał już wierzyć, że muzyka rockowa może zmienić świat i jedyne, co może zrobić, to powtarzać co mu leży na sercu po raz n-ty? Kropla drąży kamień. I nie wiem, czy ataki Watersa na Busha nie przyczyniły się w jakiś sposób do obecnej wygranej Demokratów w USA i rezygnacji Blaira w UK Question
Chociaż tak naprawdę wątpię, aby Waters mógł wpływać znacząco na poglądy swoich fanów Wink

Powrót do góry Zobacz profil autora
Dawid
Eugene


Dołączył: 02 Maj 2006
Posty: 1256
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Bydgoszcz

PostWysłany: Pią 14:31, 10 Lis 2006    Temat postu:
 
Dizney, generalnie zgadzam się z tym co napisałeś, ale tego kompletnie nie rozumiem:

Cytat:

I nie wiem, czy ataki Watersa na Busha nie przyczyniły się w jakiś sposób do obecnej wygranej Demokratów w USA i rezygnacji Blaira w UK



Chyba nie wierzysz w to? Bush to idiota. To jest oczywiste. Wojna w Iraku to pomyłka. To też jest jasne. Natomiast Amerykanom (tak jak innym narodom) to utwierdzenia się w tych przekonaniach naprawdę nie jest potrzebna działalność "polityczna" artystów. Choćby tak genialnych jak Waters.

P.S. O ile wiem to Blair nadal jest premierem WB.

Powrót do góry Zobacz profil autora
Dr.Wall
Lucifer Sam


Dołączył: 18 Wrz 2006
Posty: 333
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 16:30, 10 Lis 2006    Temat postu:
 
Dizney napisał:


Ja mam na to taki osobisty pogląd - artysta produkuje to, co mu pasuje, co chce wyrazić. Często nawet nie kryje, że nie zależy mu na "szerokim" odbiorze jego dzieła (mieliśmy już tutaj dyskusję na temat komercji). Ja jako odbiorca akceptuję jego dzieło lub nie - to mój wybór. Jeśli chce ktoś wydać piętnasty album o kwiatkach i ptaszkach, to ok - ja mogę to odrzucić i wybrać dokonania innego artysty.


Do tego monentu całkowicie się z Tobą zgadzam.

Dizney napisał:

Wobec tego nie widzę potrzeby pytania o sens podejmowanych tematów - to jest wyłącznie w gestii artysty. Może artysta czuje, że jego przesłanie nie trafia we właściwy sposób do obiorcy i próbuje zmodyfikować jego kształt, może uważa, że ma coś ważnego do powiedzenia nowym odbiorcom, którzy jeszcze nigdy nie zetknęli się z jego dziełami? Może przestał już wierzyć, że muzyka rockowa może zmienić świat i jedyne, co może zrobić, to powtarzać co mu leży na sercu po raz n-ty? Kropla drąży kamień. I nie wiem, czy ataki Watersa na Busha nie przyczyniły się w jakiś sposób do obecnej wygranej Demokratów w USA i rezygnacji Blaira w UK Question
Chociaż tak naprawdę wątpię, aby Waters mógł wpływać znacząco na poglądy swoich fanów Wink


Tutaj w zasadzie też, ale trochę mniej. Mój pogląd na muzykę jast taki: w pierwszej kolejności muzyka, później teksty. Twój może być zupełnie inny: najpierw teksty później muzyka - i ja to akceptuję. Nie jest dobrze (dla mnie) kiedy tekstu jest tak dużo, że spycha muzykę na daleki plan. Z tego właśnie powodu (w tej chwili) bardziej cenię Dark Side... niż The Wall czy The Final Cut i tak samo AMLOR niż Radio KAOS, ponieważ zarówno na Dark Side jak i na AMLOR proporcje muzyka - tekst nie są tak zachwiane jak na pozostałych, które wymieniłem. The Final Cut bardzo lubię (do tej pory), kiedyś nawet bardziej niż The Wall, teksty Watersa były kiedyś dla mnie najlepszymi tekstami z jakimi się zetknąłem w ogóle (nie znałem jeszcze wtedy The Doors Wink ). Kiedy miałem 13-15 lat utożsamiałem się z The Wall - z wypiekami na twarzy oglądałem na żywo koncert Watersa z Berlina. Bardzo żałowałem, że poróżnił się z resztą - co więcej podzielałem jego opinię, że Pink Floyd to on. Jednak teraz patrzę na te sprawy już trochę inaczej. Doceniam to co dalej robi Waters, jednak nie jest już dla mnie tak ważny jak kiedyś. Przez lata nabrałem sporego dystansu do pewnych spraw. Kiedyś, z zapałem interesowałem się polityką i historią, teraz już tylko tą drugą. Oczywiście nie powiem, że polityka nie interesuje mnie zupełnie - jestem raczej na bieżąco w tych sprawach - ale się nie podniecam. Można powiedzieć, że wziąłem sobie do serca przesłanie Watersa z radio KAOS:
Who is the strongest, who is the best
Who holds the aces, the East or the West
This is the crap our children are learning

Teksty w muzyce dalej są dla mnie ważne, ale obecnie szukam w nich czegoś innego niż to co Waters przedstawił na Radio KAOS. Jeżeli tego rodzaju concept można porównać z publicystyką polityczno-społeczną, tudzież powieścią sensacyjną to ja już wolę zbiór opowiadań albo tomik poezji.
Aż dziw bierze, że moderatorzy pozwalają na tak długie offtopy Wink - chętnie wróciłbym do tematu głównego w tym dziale.
Pozdrawiam.

Powrót do góry Zobacz profil autora
Dr.Wall
Lucifer Sam


Dołączył: 18 Wrz 2006
Posty: 333
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 10:42, 20 Lis 2006    Temat postu:
 
Miałem pewne trudności (stąd tak długa zwłoka) przed wysłaniem tego postu - raz brakowało czasu, innym razem odwagi - w końcu jednak zebrałem się w sobie i postanowiłem, że napiszę własną interpretację „A Momentary Lapse of Reason”. Wszędzie, gdzie czytałem o tej płycie pojawiały się stwierdzenia, że to raczej zbiór lepszych lub gorszych, ale zazwyczaj błahych piosenek pozbawionych intelektualnego nadęcia, skierowanych raczej do masowego odbiorcy niż do wyrobionego fana Pink Floyd „wychowanego” na wielkich albumach koncepcyjnych z lat 70-tych. Mój stosunek do tej płyty w ostatnim czasie znacząco się zmienił – to nie jest już zbiór komercyjnych kawałków, które ktoś (na siłę) powsadzał bez głębszego uzasadnienia na płytę – dostrzegam w niej koncept. Płyta nieoczekiwanie stała się dla mnie wartościowa, interesująca i przemyślana, gdzie każdy utwór jest ważny (niczego nie można pominąć) i która od początku do końca opowiada pewną historię. Jaką? Posłuchajcie.
Historia zaczyna się w 1985 roku, wtedy to (dokładnie w grudniu) Roger Waters, ówczesny lider Pink Floyd wysyła pismo do szefów wytwórni płytowych (EMI UK i Columbia USA), w którym oświadcza, że opuszcza zespół, co de facto miało znaczyć jego rozwiązanie i równocześnie zwalnia wieloletniego menagera zespołu Steve’a O’Rourke. Ten ostatni nie może pogodzić się z tą decyzją, wnosi sprawę do sądu (ktoś, kto dobrze zna historię zespołu może ten fragment opuścić) w efekcie czego obaj dochodzą w końcu do porozumienia. O’Rourke zrzeka się wszelkich roszczeń wobec Watersa, natomiast Waters zgadza się na odstąpienia prawa do używania nazwy Pink Floyd pozostałym członkom zespołu. Dla Gilmoura i Masona decyzja Watersa jest o tyle szokująca co i szczęśliwa – już wcześniej wiadomo było, że pomiędzy Watersem, a resztą istnieje od wielu lat konflikt, który z biegiem lat coraz bardziej się pogłębiał. Sytuacja, w jakiej nieoczekiwanie znalazł się zespół, wymagała rozważnego przemyślenia – w tym momencie zaczyna się pierwszy utwór na płycie: „Signs of Life” (Oznaki życia). Gilmour wyrusza do swojego „sanktuarium” nad rzeką, gdzie ma nadzieję odnaleźć spokój potrzebny do zebrania myśli i podjęcia właściwej decyzji, co do własnej przyszłości oraz przyszłości zespołu Pink Floyd. Nie tylko problemy zespołu trapią w tym czasie Gilmoura, również problemy osobiste są dla niego ogromnym ciężarem. Małżeństwo Gilmoura przechodzi w tym czasie poważny kryzys – po 10 latach David i jego (pierwsza) żona Ginger podejmują decyzję o seperacji. W takich warunkach trudno podejmuje się decyzje, Gilmour wszystko dokładnie analizuje, nieustannie słyszy różne głosy, rozważa wszystkie za i przeciw. W końcu stawia sobie pytania (słyszymy gitarę, rodzaj muzycznej onomatopei), na które nie znajduje jednak odpowiedzi (niczym echo odpowiada mu wiatr, znowu onomatopeja). Gilmour jeszcze kilkakrotnie próbuje znaleźć odpowiedz na nurtujące go pytania (onomatopeja za onomatopeją Wink ) jednak historia się powtarza. W końcu zrezygnowany dochodzi do wniosku (słyszymy frazę gitary bez formy pytającej), że jest zdany wyłącznie na siebie, sam musi stawić czoła problemom i ustawić się na to, co przyniesie przyszłość. Cała trójka (wraz z zaproszonymi muzykami sesyjnymi) pełna zapału i energii, zabiera się do tworzenia materiału na kolejną płytę Pink Floyd. Są mocno podekscytowani faktem, że szczęśliwym zrządzeniem losu pojawiła się szansa, kiedy wreszcie będą mogli bez ograniczeń tworzyć własną muzykę, która przez ostatnie lata nie znajdowała w pełni zrozumienia u Watersa. Atmosfera podczas prób jest wspaniała i nie da się jej porównać z niczym, co miało miejsce w przeszłości. Do tej pory to Waters miał decydujący głos w grupie, to on sprawował kontrolę, teraz, kiedy nie ma go już w zespole muszą uczyć się jak wykorzystać tę wolność którą im pozostawił. W tak nieco metaforyczny sposób została przedstawiona sytuacja w grupie po odejściu Watersa opisana w utworze „Learning to Fly” (Nauka latania). Nie może dziwić fakt, że LTF to najmniej pesymistyczny (momentami wręcz radosny) utwór na płycie – reszta ma już zdecydowanie odmienny nastrój. Sielanka nie trwa jednak zbyt długo. Waters na wieść o tym, że koledzy nagrywają płytę, wpada w szał i próbuje wszelkimi sposobami do tego nie dopuścić, angażując w tym celu prawników i wytaczając reszcie proces o bezprawne posługiwanie się nazwą Pink Floyd (gwoli przypomnienia: wcześniej nie widział problemu). Tak zaczyna się utwór „The Dogs of War” (Psy wojny)
„Podjęto kroki, słyszysz cichy zgiełk
Psy wojny spuszczono ze smyczy
Nie zatrzymasz tego, co się zaczęło”

Gilmour: „Gdy zaczynaliśmy nagrywać płytę w Anglii, prawnicy dzwonili do studia dosłownie co pięć minut. Ilość informacji, które musieli zgromadzić, aby właściwie prowadzić walkę, była przeogromna(…)w rezultacie kończyliśmy nagrywanie albumu w LA bo godziny pracy są tu zupełnie inne i dzięki temu mogliśmy wreszcie mieć trochę spokoju” [„New Musical Express", 1988r.]
Mason: „Gdy idziesz zobaczyć się z prawnikami i chcesz walczyć w beznadziejnej sprawie, zawsze znajdzie się ktoś pomocny, zwłaszcza w Ameryce. Roger jest graczem, myślał, że może się poddamy, załamiemy, że nasze nerwy nie wytrzymają. Chciał nas wystraszyć.” [„New Musical Express", 1988r.]
Kolejny utwór to; „One Slip” (Jeden błąd) i tu właściwie nie ma co komentować, tekst jest dość prosty do interpretacji. Jest to dość osobisty tekst – Gilmour mógł się poczuć przytłoczony problemami, jakie pojawiły się w trakcie nagrywania AMLOR – życie gwiazdy rocka nie jest usłane różami, wcześniej podobny temat pojawił się na The Wall w utworach: „Young Lust” i „One of My Turns”. Piosenka utrzymana jest w dość szybkim rytmie, co podkreśla, że wypadki potoczyły się zbyt szybko, w wyniku czego nasz bohater stracił na chwilę głowę. W konsekwencji pojawia się: „żal, którego nigdy nie zapomnisz”.
Następny utwór: „On the Turning Away” (Odwracając się)
„Nie myśl, że to, co się dzieje
To tylko sprawa cierpienia innych
Albo staniesz się jednym
Z odwracających się”

Każdy popełnia błędy - nie ma znaczenia czy ktoś się nazywa Gilmour czy Waters – wszyscy jesteśmy tylko ludźmi. Gilmour skrzywdził rodzinę, Waters byłych kolegów. Na końcu pojawia się refleksja tego typu:
„Mamy jeden świat, którego dla każdego musi starczyć
Nie wystarczy tylko stać i patrzeć
Czy to tylko marzenie, że nie będzie więcej odwracania się?”

Następny utwór: „Yet Another Movie” (Kolejny film). Podmiot liryczny (?) nawiedzają wyrzuty sumienia, rozumie, że popełnił błąd, ale na zasadzie retrospekcji przeżywa wszystko na nowo (rezygnuję z cytowania bo tekst się trochę wydłużył Confused ), do tego stopnia, że zdarzenia (obrazy) z przeszłości przewijają się niczym niekończący się film – klatka po klatce – który ogląda „Round and Round” (W koło i w koło). „A New Machine part 1,2” (Nowa maszyna) można interpretować na wiele sposobów. Nasz bohater odkrył, że każdy ulega nieustannie różnego rodzaju mechanizmom (to dosłownie), a bardziej metafizycznie, że zawsze w pobliżu czai się zło, które nakłania do grzechu. Próbuje jeszcze wszystko naprawić, w końcowej części „Terminal Frost” (Ostateczne fiasko) słychać kilka razy powtórzone sample: „every again”, jednak, co się stało, to się nie odstanie, czasu nie da się cofnąć, rzeka płynie dalej, dlatego pozostaje już tylko „Sorrow” (Smutek). I to by była (w skrócie) cała moja interpretacja „A Momentary Lapse of Reason” (Chwilowy brak rozsądku). Nie wiem, czy moja interpretacja jest dobra (chciałem ją przedstawić najkrócej jak to możliwe, na czym styl nieco ucierpiał), bo „szklanka jest do połowy pusta”, każdy może odbierać to na swój sposób. Napisałem tą interpretację, dlatego, że chyba nie doceniłem płyty wcześniej, a ta moim zdaniem zasługuje na lepszą oceną od tej, jaką wszyscy jej wystawiają.

Powrót do góry Zobacz profil autora
Fearless
The Hero's Return


Dołączył: 20 Maj 2006
Posty: 577
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Burkina Faso

PostWysłany: Pon 17:11, 20 Lis 2006    Temat postu:
 
Trochę nagięte, ale osobiście jestem zafascynowany takim sposobem odbioru płyty.

Powrót do góry Zobacz profil autora
Kasia
Fearless


Dołączył: 25 Sty 2006
Posty: 4458
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kluczbork

PostWysłany: Pon 17:18, 20 Lis 2006    Temat postu:
 
Zgodzę się z Fearless, że jest to trochę nagięte, ale mimo, iż jestem przeciwniczką tej płyty podoba mi się, że tak właśnie to rozumiesz Smile.

Powrót do góry Zobacz profil autora
Raziel
Pink


Dołączył: 09 Kwi 2006
Posty: 2046
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Zielona Góra

PostWysłany: Pon 19:03, 20 Lis 2006    Temat postu:
 
Robi wrażenie, ale jak dla mnie jest to maksymalnie naciągane Wink Co nie znaczy, że to zła interpretacja - jestem zwolennikiem podejścia, że muzyka jest dla słuchacza i ma on prawo widzieć ja jak tylko zechce.

Z jednym tylko się zgadzam - teksty na tej płycie są dobre (lepsze niż muzyka może nawet) i jak przystało na PF pesymistyczne.

Powrót do góry Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   

Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Pink Floyd Strona Główna -> Chapter 24 Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 8, 9, 10 ... 17, 18, 19  Następny
Strona 9 z 19

 
Skocz do:  
 
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

 
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo

Powered by phpBB © 2004 phpBB Group
Galaxian Theme 1.0.2 by Twisted Galaxy