Forum Pink Floyd Strona Główna
 Forum
¤  Forum Pink Floyd Strona Główna
¤  Zobacz posty od ostatniej wizyty
¤  Zobacz swoje posty
¤  Zobacz posty bez odpowiedzi
Pink Floyd
BRAIN DAMAGE - Najlepsze polskie forum o Pink Floyd
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie  RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 
 
Polecane filmy....
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... , 20, 21, 22  Następny

Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Pink Floyd Strona Główna -> Empty Spaces Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Polecane filmy....
Autor Wiadomość
caterkiller
Fearless


Dołączył: 31 Sty 2007
Posty: 2998
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Góry Samotne

PostWysłany: Śro 1:13, 27 Lut 2008    Temat postu:
 
Szalony Gronostay napisał:

Wczoraj obejrzałem Sprzedawców (Clerks.). Ja tam generalnie filmów nie oglądam, ale ten jest świetny.


Ano, ja takowoż i podobne wrażenia mam.

Powrót do góry Zobacz profil autora
BeBe
Fearless


Dołączył: 24 Sty 2007
Posty: 2732
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: FAC 51

PostWysłany: Śro 1:47, 27 Lut 2008    Temat postu:
 
Jay & Silent Bob ?

Powrót do góry Zobacz profil autora
caterkiller
Fearless


Dołączył: 31 Sty 2007
Posty: 2998
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Góry Samotne

PostWysłany: Śro 17:56, 27 Lut 2008    Temat postu:
 
Też.

Powrót do góry Zobacz profil autora
Szalony Gronostay
Fearless


Dołączył: 02 Lis 2006
Posty: 3033
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Śro 18:31, 27 Lut 2008    Temat postu:
 
BeBe napisał:

Jay & Silent Bob ?

Zwłaszcza ten drugi Wink

Powrót do góry Zobacz profil autora
BeBe
Fearless


Dołączył: 24 Sty 2007
Posty: 2732
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: FAC 51

PostWysłany: Sob 12:00, 15 Mar 2008    Temat postu:
 
Piszę coś takiego na Forum Queen - może i tutaj zacznę w ramach polecania filmów które mnie zaciekawiły Wink



Man on the Moon (1999) [Człowiek z księżyca]

Reżyseria: Milos Forman
Scenariusz: Larry Karaszewski, Scott Alexander
Muzyka: a jakże by inaczej, R.E.M.

W rolach głównych:
Jim Carrey - Andy Kaufman
Danny DeVito - George Shapiro
Courtney Love - Lynn Margulies
Paul Giamatti - Bob Zmuda

"Hello...I'm Andy and I would like to thank you for coming to my movie"

Milos Forman już kiedyś zachwycił mnie swoją mistrzowską ręką tworząc dzieło doskonałe jakim jest biografia Mozarta, "Amadeusz". Po tym filmie doszedłem do wniosku, że lepszego filmu biograficznego nie będzie. W tej kwestii się nie pomyliłem [chociaż bardzo zagraża mu "Control"] jednakże filmem "Man on the Moon" Milos Forman potwierdza swoją renomę jako reżysera Oscarowego, jako geniusza, jako mistrza w uchwytywaniu najlepszych ujęć. O genialnym w tym filmie, Jimie Carrey'u potem, bo będzie dużo, dużo dobrych słów. Więcej chyba nawet niż przy Truman Show.
Film opowiada historię Andy'ego Kaufmana, znanego w latach głównie 70 niesamowitego komika, który oprócz swoich stałych numerów - obcokrajowca, który udawał Elvisa, porywczego piosenkarza Tony'ego oraz Mighty Mouse'a - i występów w "Saturday Night Live", znany był z udziału w sitcomach takich jak "Taxi" oraz wrestlingu z kobietami. Rozpoczyna się od jego dzieciństwa, poprzez wyżyny popularności - aż po spadek, gdzie został uznany już za nie śmiesznego. Gdy więc, ciężko chory na raka pojawia się na scenie - wszyscy uważają, że to żart. Artysta zmarł w wieku 35 lat.
Film jest najpierw przejmująco zabawny a potem - przejmująco smutny. Kaufman uwielbiał rozśmieszać ludzi na swój własny, specyficzny sposób, jednakże gdy już zupełnie zrozpaczony udaje się do cudotwórców na Filipinach i rozgryza ich cud - zaczyna się śmiać. Zaczyna śmiać sie z własnej śmierci i wręcz z uśmiechem na ustach - umiera.
Dla mnie w tym filmie potwierdza się geniusz Carryey'a który rozpoczął filmem Truman Show. Gdy Jim nie udaje idioty, jest świetnym aktorem. Jakież to było ogromne wyzwanie, aby zagrać własnego mistrza ? Ze swoją niesamowitą mimiką, głosem i umiejętnościami Jim podołał zadaniu śpiewająco - dla mnie należał mu się Oscar za tę właśnie rolę. Przekonywująca, prawdziwa - autentyczna.
Reszta aktorów też zasługuje na brawa, w szczególności DeVito i świętej pamięci już Schiavelli, który gra małą rólkę szefa stacji ABC ale jest to jak zwykle w jego niesamowitym stylu.
Ten film podkreśla zalety Carrey'a przede wszystkim - zdolność do wcielenia się w wiele postaci w jednym filmie, umiejętność rozśmieszania bez robienia z siebie idioty, umiejętność bycia świetnym aktorem dramatycznym, a dzięki swej mimice - popis aktora komediowego.
Jest więc to wielki popis Formana i Carrey'a, mimo, że czasem lekko wyhamowuje - szczególnie w początkowych scenach. Ale nie warto o tym pisać bo film pierwszorzędnie świetny.

Ocena BeBe - 5/6

Powrót do góry Zobacz profil autora
BeBe
Fearless


Dołączył: 24 Sty 2007
Posty: 2732
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: FAC 51

PostWysłany: Nie 12:25, 16 Mar 2008    Temat postu:
 


Control (2007)

Reżyseria: Anton Corbjin
Scenariusz: Matt Greenhalgh na podstawie książki Deborah Curtis "Touching From a Distance"
Muzyka: Joy Divison, David Bowie, Lou Reed

W rolach głównych:
Sam Riley-Ian Curtis
Craig Parkinson-Tony Wilson
Samantha Morton-Deborah Curtis
James Anthony Pearson-Bernard Sumner
Joe Anderson-Peter Hook
Toby Kebbell-Rob Gretton
Alexandra Maria Lara-Annik Honoré

"I'm a beliver in Joy Division, fuckin' hallelujah"
Nagrać dobry film biograficzny opisujący życie wielkiego muzyka czy poety to nie lada wyzwanie. Zawsze będą zarzucać, że coś zmieniono, że coś przerobiono, wygładzono.
Czy tak jest w przypadku tego filmu ?
Trudno pokazać człowieka, który obrósł w legendę. W przypadku The Doors mimo hollywoodzkich nakładów pieniężnych udało się połowicznie-oddano klimat lat 60/70 ale czy oddano całego Morrisona ? Pokazali tylko zapitego durnia, który pragnie zniszczyć cały swój świat.
Skazany na Bluesa już był lepszy, chociaż trudno odbierać ten film jako biograficzny, gdyż główny wątek to rzecz zmyślona [przyjaźń Rycha z Indianerem].
Control jest filmem niezależnym, powstałym z małego budżetu w małej ekipie z ciągłym kontaktem z dzisiejszym New Order, dzięki temu wyszedł film nieprzeciętny, może nazbyt często ukazujący miłość i rozdarcie Curtisa, ale bardzo dobry.
W przypadku filmów tego typu zwykle skupia się uwagę na frontmanie, zespół ukazując przypadkiem jako pionków, graczy pobocznych. Tutaj, owszem band stoi z boku, ale mimo wszystko jest ukazane jak silna więź łączy całość. Nie było tak jak w przypadku wymienionych już wcześniej przeze mnie obrazów, że zespół kompletnie odwrócił się od swojego frontmana. Widać zainteresowanie Curtisem, mimo, że ten sądzi inaczej - sławna scena z Robem Grettonem ["Masz tyle czasu ile potrzebujesz" - rzut okiem na rozwścieczoną publiczność - "A ile potrzebujesz ?"] ukazuje, że mieli oni na oku dobro Iana, wiedzieli, że trudno mu żyć z brzemieniem epilepsji.
Ogółem bardzo:
Film opowiada historię o życiu i śmierci Iana Curtisa, wokalisty Joy Division. Zaczyna się w momencie, kiedy poznaje swą przyszłą żonę. Mknie z prędkością światła przez poznanie się członków JD, po podpisanie kontraktu krwią Tony'ego Willsona, aż po niechybną, nieuniknioną śmierć wokalisty.
Całość jest zrobiona w czerni i bieli, dzięki temu film zachowuje duszny klimat dzielnic robotniczych Anglii, undergroundowość zjawiska Joy Divison zostaje w pełni oddana. Jak wiemy przed śmiercią Curtisa zespół raczej nie był liderem wielkich sal jak np. Sex Pistols.
Muzykę wykonują sami aktorzy, śpiewa Sam Riley, dzięki temu film nabiera wiarygodności - postacie jednakże nie są Joy Division, są nowym, unikalnym zespołem.
W ogóle to brawa na stojąco dla pana Sama, bo spisał się nienagannie [tym bardziej, że to jego pierwsza rola]. Grać człowieka przesiąkniętego na wskroś chorobą epilepsji, rozdartym pomiędzy kobietę którą kocha, a żonę z dzieckiem, szaleńczego poetę i wrażliwego na otoczenie człowieka to trudna sprawa.

Ocena BeBe-6-/6

Powrót do góry Zobacz profil autora
Raziel
Pink


Dołączył: 09 Kwi 2006
Posty: 2046
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Zielona Góra

PostWysłany: Śro 23:19, 09 Kwi 2008    Temat postu:
 
Oglądałem dziś (S)Rambo i przyznaję, że jeszcze raz się Stallone'owi udało. Zestarzał się chłopak, ale kino akcji znakomite - mało gadania, dużo krwi, latających flaków itp. Solidne i mocne - czyli wszystko, czego można po tym filmie oczekiwać.

Powrót do góry Zobacz profil autora
caterkiller
Fearless


Dołączył: 31 Sty 2007
Posty: 2998
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Góry Samotne

PostWysłany: Czw 0:17, 10 Kwi 2008    Temat postu:
 
Słyszałem, że żałosne. Kurwa, miałem na to iść, albo na Mgłę. /o\

Powrót do góry Zobacz profil autora
Raziel
Pink


Dołączył: 09 Kwi 2006
Posty: 2046
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Zielona Góra

PostWysłany: Czw 10:22, 10 Kwi 2008    Temat postu:
 
Wiesz, to chyba zależy od nastawienia. Jeśli liczysz na jakieś ambitne kino z mądrymi dialogami, to pewnie wyjdzie na to, że żałosne. Tymczasem to powrót do lat osiemdziesiątych, rambo, Commando, to jest tego typu kino.

Powrót do góry Zobacz profil autora
BeBe
Fearless


Dołączył: 24 Sty 2007
Posty: 2732
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: FAC 51

PostWysłany: Czw 13:39, 10 Kwi 2008    Temat postu:
 
Więcej flaków, więcej realizmu - ja byłem trochę zszokowany. Bo jednak Stallone chyba pokazał "prawdziwą wojnę".
Chociaż akcja z bombą jest chora :p

Powrót do góry Zobacz profil autora
Spectacular Storm
Lunatic


Dołączył: 06 Maj 2008
Posty: 45
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 4:43, 06 Maj 2008    Temat postu:
 
...



Ostatnio zmieniony przez Spectacular Storm dnia Czw 6:47, 10 Sty 2019, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Zobacz profil autora
caterkiller
Fearless


Dołączył: 31 Sty 2007
Posty: 2998
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Góry Samotne

PostWysłany: Wto 22:50, 06 Maj 2008    Temat postu:
 
Zrobie w końcu TOP10 ulubionych filmów jak wytrzeźwieję.

Powrót do góry Zobacz profil autora
Kasia
Fearless


Dołączył: 25 Sty 2006
Posty: 4458
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kluczbork

PostWysłany: Wto 23:15, 06 Maj 2008    Temat postu:
 
Czyli nie prędko Wink

Powrót do góry Zobacz profil autora
caterkiller
Fearless


Dołączył: 31 Sty 2007
Posty: 2998
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Góry Samotne

PostWysłany: Wto 23:50, 06 Maj 2008    Temat postu:
 
Nie słuchajcie Assa, wcale nie piję codziennie!!!

Powrót do góry Zobacz profil autora
caterkiller
Fearless


Dołączył: 31 Sty 2007
Posty: 2998
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Góry Samotne

PostWysłany: Czw 11:55, 08 Maj 2008    Temat postu:
 
Jestem trzeźwy i mi się nudzi, więc zrobiłem listę:

1. Pulp Fiction
2. Dzień Świra
3. Monty Python i Święty Graal / Monty Python and the Holy Grail
4. Dzień Świstaka / Groundhog Day
5. Król Lew / The Lion King
6. Wielkie Nic / Nothing
7. Szósty Zmysł / The Sixth Sense
8. Lot nad kukułczym gniazdem / One Flew Over the Cuckoo's Nest
9. Dogma
10. Kiler-ów 2-óch

Jeszcze nad nią medytuję.

Powrót do góry Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   

Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Pink Floyd Strona Główna -> Empty Spaces Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... , 20, 21, 22  Następny
Strona 21 z 22

 
Skocz do:  
 
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

 
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo

Powered by phpBB © 2004 phpBB Group
Galaxian Theme 1.0.2 by Twisted Galaxy