Autor |
Wiadomość |
|
smith
Fearless
Dołączył: 01 Sty 2006
Posty: 2573
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ja cię znam
|
Wysłany: Czw 12:00, 08 Maj 2008 Temat postu: |
|
|
Kocham cię za Dzień Świstaka. U mnie top ten mógłby się w połowie z filmów z Murrayem składać ; )
|
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Kasia
Fearless
Dołączył: 25 Sty 2006
Posty: 4458
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Kluczbork
|
Wysłany: Czw 18:11, 08 Maj 2008 Temat postu: |
|
|
caterkiller napisał:
5. Król Lew / The Lion King |
Mój ziom <żółwik>
|
|
|
Powrót do góry |
|
|
caterkiller
Fearless
Dołączył: 31 Sty 2007
Posty: 2998
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Góry Samotne
|
Wysłany: Czw 19:51, 08 Maj 2008 Temat postu: |
|
|
;*
|
|
|
Powrót do góry |
|
|
caterkiller
Fearless
Dołączył: 31 Sty 2007
Posty: 2998
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Góry Samotne
|
Wysłany: Pią 1:50, 09 Maj 2008 Temat postu: |
|
|
Przypomniałem sobie o Oni żyją. W sumie można wywalić Kilerów, bo już jeden polski film jest. A Oni żyją jest wybitnym przedstawicielem gatunku tak głupie, że aż śmieszne. Genialne teksty (Przyszedłem tu, żeby żuć gumę i skopać wam tyłki. Ale guma mi się skończyła.), jedna z najbardziej niezorganizowanych i kretyńskich scen walki w historii i główny bohater tak znakomity, że Chucka Norrisa kładzie jedną ręką. Szczerze polecam!
Ostatnio zmieniony przez caterkiller dnia Pią 1:50, 09 Maj 2008, w całości zmieniany 1 raz |
|
|
Powrót do góry |
|
|
Raziel
Pink
Dołączył: 09 Kwi 2006
Posty: 2046
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Zielona Góra
|
Wysłany: Pią 11:40, 09 Maj 2008 Temat postu: |
|
|
ten tekst mi się osobiście z Duke Nukem kojarzy, było tam coś takiego
|
|
|
Powrót do góry |
|
|
usandthem
Fearless
Dołączył: 18 Sty 2007
Posty: 2766
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Skądinąd
|
Wysłany: Pią 11:42, 09 Maj 2008 Temat postu: |
|
|
Mnie się kojarzy z "Moglibyśmy sprzedawać tuńczyka w puszkach. Gdybyśmy mieli blachę i ryby". Czy jak to tam było.
|
|
|
Powrót do góry |
|
|
caterkiller
Fearless
Dołączył: 31 Sty 2007
Posty: 2998
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Góry Samotne
|
|
Powrót do góry |
|
|
smith
Fearless
Dołączył: 01 Sty 2006
Posty: 2573
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ja cię znam
|
Wysłany: Wto 13:22, 13 Maj 2008 Temat postu: |
|
|
Właśnie se Afro Samrauia oglądam. Głos czarnuchowi podkłada Jules, tak swoją drogą ; ) Niezłe anime nawet,zdeforomowane, wynaturzone karykarutalnie kształty postaci strasznym ekspresjonizmem zajeżdzają i przez to oryginalność jakaś i osobliwość animacji,
|
|
|
Powrót do góry |
|
|
caterkiller
Fearless
Dołączył: 31 Sty 2007
Posty: 2998
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Góry Samotne
|
Wysłany: Wto 21:56, 13 Maj 2008 Temat postu: |
|
|
Jestem uczulony na mangi i animy.
|
|
|
Powrót do góry |
|
|
BeBe
Fearless
Dołączył: 24 Sty 2007
Posty: 2732
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: FAC 51
|
Wysłany: Nie 0:56, 18 Maj 2008 Temat postu: |
|
|
Zabójczy Numer [Lucky Number Slevin] (2006)
Reżyseria: Paul McGuigan
Scenariusz: Jason Smilovic
Zdjęcia: Peter Sova
Obsada:
Slevin Kelevera/Henry Roth - Josh Hartnett
Lindsey - Lucy Liu
Mr Goodkat - Bruce Willis
The Boss - Morgan Freeman
Shlomo/Rabbi - Sir Ben Kingsley
"-The reason I'm in town, in case you're wondering, is because of a Kansas City Shuffle.
-What's a Kansas City Shuffle?
-A Kansas City Shuffle is when everybody looks right, you go left. "
Przyzwyczaiłem się do tego, że jeżeli słowo "sensacja" i "hollywood" stoją obok siebie to wychodzi tasiemcowaty, maszynowo wydawany i gówniany film w którym wiemy, że główny bohater nie może zginąć i od samego początku jest dobry.Zawsze wydawało mi się, że fabuła w tego typu filmach jest skostniała i mimo, że czasem były naprawdę świetne filmy sensacyjne z dobrą fabuła [via. Die Hard czy The Rock] to i tak wiadomo było jak ów obraz się skończy.
W ostatnim czasie widzę, że w filmach sensacyjnych/kryminałach następuje pewien renesans jeżeli chodzi o fabułę, gdyż jest to kolejny obraz, po genialnym Deja Vu, który zaskakuje i czuć od niego niesamowitą świeżość.
Dystrybutor mówi o filmie tak:
Życie nie układa się Slevinovi (Josh Hartnett). Budynek, w którym mieszkał uznano za niezdatny do zamieszkiwania, kieszonkowiec ukradł mu dokumenty, a do tego Slevin przyłapał swoją dziewczynę w łóżku z innym. Przeprowadza się do Nowego Jorku, ale jego niefart dogoni go i tu, a sprawy przybiorą nieoczekiwany obrót.
…Tymczasem w podziemnym światku Nowego Jorku dwóch bossów przestępczych Rabin (sir Ben Kingsley) i Boss (Morgan Freeman), kiedyś wspólnicy, teraz śmiertelni wrogowie, nie wychodząc ze swoich fortec, prowadzą walkę na ulicach miasta. Obaj mają wielką władzę i obsesję na swoim punkcie. Aby pomścić zamordowanie syna, Boss planuje dopaść syna Rabina. Wynajmuje w tym celu sławnego zabójcę, Goodkata (Bruce Willis), którego pomysł jest prosty – znaleźć hazardzistę, który winien jest Bossowi mnóstwo pieniędzy i zmusić go do zabicia syna Rabina. Celem staje się Nick Fisher.
Obsada iście gwiazdorska, iście Hollywoodzka. Bruce'a Willisa zawsze bardzo lubiłem, głównie za "Szklaną Pułapkę", "Armageddon", "Piąty Element" czy "Szósty zmysł". Jest to na pewno aktor nieprzeciętny, aktor który już jakiś staż ma i który nadal potrafi zaskoczyć. W tym filmie odgrywa dziwną, tajemniczą rolę nawiązującą po trosze do Szakala. Co ja gadam, po trosze - to jest Szakal tylko w nowym, lepszym wydaniu.
Hartnett zabłysnął w "Black Hawk Down". Tak, to ten sam gość który widnieje na sławnym plakacie z tego filmu. Tutaj, przekształca się na naszych oczach. Głodny tego co mu się należy snuje świetną grę, która dąży do nieuchronnego końca.
Aktorów takich jak Morgan Freeman i Ben Kinglsey przedstawiać nie trzeba. Ten pierwszy ma za sobą chociażby "Skazani na Shawshank", "Siedem" czy rolę Boga w filmie "Bruce Wszechmogący" natomiast Ben Kingsley to "Lista Schindlera". Aktorzy już kultowi tak jak i filmy w których występują.
Nie chcę wam za dużo mówić, gdyż najmniejsze moje słowo może zepsuć całą zabawę jaką daje ten film. Początkowo może trochę się dłużyć ale zakończenie jest iście zaskakujące i niemożliwe do odgadnięcia. Przez cały obraz, aż do końcowych napisów wszystko nam się układa i rozsypuje, wciąż na przemian.
Niesamowity, niesamowity film.
Ocena BeBe - 5/6 [za lekkie potknięcia, i nazbyt dużo kółek we wszelakim wydaniu w scenografii. Oczopląsu idzie dostać od tego Poza tym, film na jeden raz - za drugim razem nie ma już takiej radości z oglądania, bo wiemy co i jak]
|
|
|
Powrót do góry |
|
|
smith
Fearless
Dołączył: 01 Sty 2006
Posty: 2573
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ja cię znam
|
Wysłany: Wto 2:54, 18 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
polecam sesje:
funny games (ale oryginał, a nie ten amerykański rimejk!)+ eden lake
dodatkowo można dorzucić dług, ale dług wiele osob oglądało.
jeśli ktoś nie będzie wkurwiony to...
|
|
|
Powrót do góry |
|
|
ElizabethBathory
Arnold Layne
Dołączył: 09 Sty 2009
Posty: 104
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Polska
|
Wysłany: Wto 8:46, 27 Sty 2009 Temat postu: |
|
|
Hmm. Moulin Rouqe. Na początku się zastanawiałem po co to oglądałem (strasznie irytujące wstawki Ewana McGregora) ale na końcu doszedłem do wniosku, że warto było. Do tego w filmie jest Roxanne w fenomenalnym wykonaniu Toma Waitsa.
|
|
|
Powrót do góry |
|
|
mariuszgr4
Worm
Dołączył: 06 Gru 2012
Posty: 18
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Katowice
|
Wysłany: Pon 19:57, 11 Lut 2013 Temat postu: |
|
|
Zobaczyłem w kinie "Hendrix 70: Live At Woodstock" - oczyszczony, zremasterowany zapis występu Jimiego Hendriksa na festiwalu Woodstock 17 sierpnia 1969 roku robi potężne wrażenie. Widzimy zagraconą scenę, pełną sprzętu, chyba z setkę ludzi tuż obok muzyków, ludzi, których nikt z tej sceny nie przeganiał. Wielusettysięczny tłum ciągnący się gdzieś hen, daleko. Naprawdę warto, stwierdzam po raz kolejny, usiąść przed wielkim kinowym ekranem. Więcej o koncercie na blogu.
|
|
|
Powrót do góry |
|
|
mariuszgr4
Worm
Dołączył: 06 Gru 2012
Posty: 18
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Katowice
|
Wysłany: Pon 19:54, 11 Mar 2013 Temat postu: Sugar Man |
|
|
Fani Dylana (ale nie tylko) powinni koniecznie zobaczyć film "Sugar Man", o muzyku, któremu wróżono karierę większą niż Dylanowi, a mimo to... W czasach zdecydowanie czarno-białych (rock, folk w białym wydaniu, czarny blues i wykonawcy spod znaku wytwórni Motown) Sixto Rodriguez miał znacznie mniej szczęścia niż Carlos Santana. Był jako Latynos niewiarygodny, śpiewał w stylu czarnych białą muzykę. Zaangażowanie społeczne oraz niechęć do tzw. branży zamknęły mu drogę do kariery. Płyty z 1970 i 1971 roku przeszły bez echa, a Rodriguez bez żalu do świata zajął się czym innym. Ale to nie koniec tej historii. Polecam. Recenzja na blogu.
|
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
|
|