|
David Gilmour - 26.08.2006 - Gdańsk !! |
|
Autor |
Wiadomość |
|
Yvon
Arnold Layne
Dołączył: 14 Lip 2006
Posty: 99
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Szczecin
|
Wysłany: Śro 20:23, 09 Sie 2006 Temat postu: |
|
|
Coś zaczynaja kręcić z tą transmisją koncertu Gilmoura,nie moga sie dogadać,chodzi zapewne o kase:
DAVID GILMOUR: TVP Chciała Zapłacić 50 Tysięcy Złotych Za Transmisję Koncertu
Mariusz Owczarek, 2006.08.09
Na dzisiejszej konferencji prasowej organizatorzy poinformowali o przebiegu przygotowań do koncertu Davida Gilmoura w Gdańsku
Jak powiedział prezes Fundacji Gdańskiej Stanisław Plakwicz, dotychczas sprzedało się 37 tys. biletów. Rok temu, na kilka tygodni przed koncertem Jeana-Michela Jarre'a było to 55 tys. sztuk. Nadal nie udało się znaleźć sponsora wydarzenia, być może będzie to pierwszy tak duży koncert w naszym kraju sfinansowany z biletów. Jak zapewnił Plakwicz o przejrzystość finansów możemy być spokojni. Rok temu, już tydzień po koncercie Jarre'a w Fundacji Gdańskiej pojawiła się kontrola NIK.
Niestety nadal nie wiadomo czy dojdzie do transmisji koncertu w TVP, wciąż trwają rozmowy na ten temat. Prezes fundacji narzekał na niepoważne traktowanie organizatorów przez stację, która zaproponowała śmiesznie niską sumę za transmisję. "Napisałem list do Pana Wildsteina, w którym zwróciłem uwagę na niepoważne traktowanie przez TVP tego wydarzenia. tym bardziej, że jeszcze z poprzednim zarządem TVP podpisaliśmy umowę partnerską mówiącą o tym ze nasze koncerty co roku będą transmitowane na antenie telewizji publicznej" przyznał z rozgoryczeniem Plakwicz. David Gilmour wyraził nawet zgodę na specjalny wywiad telewizyjny przed koncertem, ale nadal nie wiadomo, czy do niego dojdzie. Dodatkowego smaczku sprawie dodaje fakt, że od wczoraj patronem medialnym wydarzenia jest telewizja Polsat.
Wiadomo natomiast, że na koncercie w Stoczni Gdańskiej pojawi się specjalna 38-osobowa ekipa z Londynu, która na sprzęcie HDTV będzie rejestrować całe wydarzenie. Prawdopodobnie materiał znajdzie się na DVD, jak stało się w przypadku ubiegłorocznego koncertu J.M. Jarre'a.
Koncert Davida Gilmoura w Stoczni Gdańskiej potrwa 3 godziny. W pierwszej części usłyszymy cały nowy album artysty "On An Island" (złota płyta w Polsce). Na scenie pojawi się 38-osobowa orkiestra pod dyrekcją Zbigniewa Preisnera, odpowiedzialnego za orkiestrację albumu. Po dwudziestominutowej przerwie w drugiej części koncertu mają się pojawić znane utwory Pink Floyd.
|
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Yvon
Arnold Layne
Dołączył: 14 Lip 2006
Posty: 99
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Szczecin
|
Wysłany: Śro 20:26, 09 Sie 2006 Temat postu: |
|
|
Dokładaja sektory o kiepskiej widoczności ,zamiast uzgodnic koszty transmisji,To jest właśnie Poland!!!!!!!!!!!!!!
|
|
|
Powrót do góry |
|
|
Fearless
The Hero's Return
Dołączył: 20 Maj 2006
Posty: 577
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Burkina Faso
|
Wysłany: Śro 20:37, 09 Sie 2006 Temat postu: |
|
|
Wierzyć mi się nie chce- sprzedali dopiero 37 tys biletów? to po co sektory dokładają? ja nie rozumiem tego
|
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kasia
Fearless
Dołączył: 25 Sty 2006
Posty: 4458
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Kluczbork
|
Wysłany: Śro 21:12, 09 Sie 2006 Temat postu: |
|
|
To wszytko jest jakieś dziwne... a dojdzie do tego, że koncert będzie można zobaczyć w Polsacie... bo coś mi się nie chce wierzyć, żeby ta stacja przegapiła taką okazję na wielką oglądalność. Miejmy nadzieję, że się dogadają.
|
|
|
Powrót do góry |
|
|
Oblivion
Arnold Layne
Dołączył: 19 Kwi 2006
Posty: 111
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Bytom
|
Wysłany: Śro 21:55, 09 Sie 2006 Temat postu: |
|
|
Dokładają sektory za niższą cenę, żeby zachęcić większą liczbę osób. W końcu to bilet tańższy prawie o połowę od dotychczas najtańszego, czyli na sektory B. Moim zdaniem trochę za późno zaczęli dystrybucję tych biletów. A skoro będzie dvd, to koncert w TV można olać sikiem parabolicznym
|
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kasia
Fearless
Dołączył: 25 Sty 2006
Posty: 4458
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Kluczbork
|
Wysłany: Czw 14:30, 10 Sie 2006 Temat postu: |
|
|
[link widoczny dla zalogowanych]
I już wszytko wiadomo.
|
|
|
Powrót do góry |
|
|
Oblivion
Arnold Layne
Dołączył: 19 Kwi 2006
Posty: 111
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Bytom
|
Wysłany: Czw 14:45, 10 Sie 2006 Temat postu: |
|
|
No i dobrze Davida w Polsacie bym nie strawił, a reklamy jakiejś żenującej margaryny albo nadzwyczaj cudotwórczego płynu do higieny intymnej, w przerwie pomiędzy Echoes a Wish You Were Here to bym po prostu nie przeżył
|
|
|
Powrót do góry |
|
|
Gość
|
Wysłany: Czw 15:18, 10 Sie 2006 Temat postu: |
|
|
David Mallet reżyseruje koncert Davida Gilmoura w Gdańsku
Na miesiąc przed koncertem DAVIDA GILMOURA z zespołem w gdańskiej stoczni spływa coraz więcej informacji świadczących o tym, że będzie to największy i najbardziej atrakcyjny występ tego artysty na obecnej trasie.
Już wiadomo, że blisko 100 osobowa ekipa będzie pracowała 5 dni i nocy na terenie stoczni by 26 sierpnia mógł wejść na scenę DAVID GILMOUR – gitara i głos Pink Floyd i zagrać specjalny, trzy godzinny koncert.
W tym by swobodnie i w komforcie obejrzało go 100.000 widzów pomoże 7 ciekłokrystalicznych ekranów najnowszej generacji - o wadze ponad 16 ton - które ekipa techniczna przywiezie specjalnie na ten występ. Scena będzie miała wysokość 18 metrów co świadczy o rozmiarach tego niepowtarzalnego przedsięwzięcia.
Wraz z regularną ekipa techniczną przybędzie blisko 50 osobowa ekipa filmowa, która dokona rejestracji gdańskiego koncertu. Całą operacją będzie dowodził najbardziej znany i ceniony reżyser rockowych spektakli na świecie na przestrzeni ostatnich 20 lat – DAVID MALLET.
To Mallet wyreżyserował dostępne od niedawna w wersji DVD P.U.L.S.E grupy PINK FLOYD dokumentujące jej londyński koncert z 1994 r. W 2002r odpowiadał za rejestracje występu DAVIDA GILMOURA, który ukazał się jako David Gilmour in Concert.
Niedawno widzieliśmy w polskiej telewizji wcześniejsze dzieła Malleta min Farewell Tour CHER czy One Night Only RODA STEWARTA. Z usług Malleta korzystali wcześniej także U2 – Pop Mart i Zoo TV, ROLLING STONES – Voodoo Longue, PHIL COLLINS – Live and Loose In Paris, czy MADONNA – Blond Ambition. David Millet ma swym koncie ponad 200 video clipów dla tak różnych i wielkich gwiazd jak AC/DC, DAVID BOWIE, PETER GABRIEL, QUEEN, JANET JACKSON, U2. Mallet reżyserował też niezapomniany koncert poświęcony wokaliście grupy Queen - Freddie Mercury Tribute Koncert (1992).
Kilkakrotnie pracował też ze słynną trupą artystyczną CIRQUE DU SOLEIL oraz przy przenoszeniu na ekran dzieł kompozytora ANDREW LLOYDA WEBBERA.
Biorąc pod uwagę klasę MALLETA i jego długą znajomość i współpracę z GILMOUREM można się spodziewać, że na ekranach zobaczymy olśniewający rockowy spektakl o jakim całe życie marzyliśmy.
|
|
|
Powrót do góry |
|
|
Bangboom
Seamus
Dołączył: 03 Kwi 2006
Posty: 140
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Czw 21:55, 10 Sie 2006 Temat postu: |
|
|
Wywiad z Davidem Gilmourem
To niesamowity zbieg okoliczności - dzień przed pana koncertem w Gdańsku, w Poznaniu odbędzie się światowa prapremiera opery "Ca Ira" Rogera Watersa. Zgodził się pan na jeden wspólny koncert podczas Live 8, ale później nie chciał występować razem z nim pod szyldem Pink Floyd. Tymczasem w Polsce będziecie niemal na wyciągniecie ręki. Co pan na to?
David Gilmour: Słyszałem o premierze opery. Wiem też, że została przełożona z lipca na sierpień. Nie mogę tego zrozumieć.
Już pojawiły się pogłoski o spotkaniu dwóch najważniejszych floydów w Polsce.
Mhm... Bez komentarza.
Nudzą pana pytania o to, kiedy Pink Floyd grać będzie z panem i Rogerem Watersem w składzie?
Bardzo. To naprawdę nie jest sprawa, którą teraz rozważam. Oczywiście doskonale rozumiem fanów, dla których jest to ważna kwestia, ale proszę mi wierzyć - nie dla mnie. Teraz cieszy mnie to, co mogę robić solo.
Kiedy dwa miesiące temu rozmawiałem z Rogerem Watersem, byłem zaskoczony tym, jak skromnym i miłym stał się człowiekiem, nie było w nim cienia pychy z lat 80., kiedy powiedział "Pink Floyd to ja" i chciał wam odebrać prawo do używania nazwy zespołu. Jak pan myśli, co go tak zmieniło?
Naprawdę nie wiem. Szanowałem go przez tyle lat, kiedy byliśmy razem w grupie. Potem zdarzyły się sprawy, o których pan wspomniał. A co on panu powiedział?
Że przestał myśleć tylko o sobie, stara się słuchać i rozumieć innych, być pokojowo nastawiony do ludzi.
To dobra wiadomość, że zmienił swój stosunek do świata, bo nie był człowiekiem pokoju. Myślę też, że dał znakomitą wskazówkę nam wszystkim. Warto wziąć ją sobie do serca.
Czy decydując się na wspólny występ z Watersem podczas zeszłorocznego koncertu Live 8, wybaczył mu pan wszystkie grzechy z lat 80.?
Roger popełnił kilka poważnych grzechów. Naprawdę trudno powiedzieć, czy do końca mu je wybaczyłem. Bo kiedy robiłem obrachunek dawnych lat, wydawało mi się, że tak - że mam te problemy już za sobą. Sercu jednak trudniej wybaczyć, to zajmuje więcej czasu. Nie chcę niczego udawać. To wszystko jest bardzo skomplikowane. Spotkaliśmy się z Rogerem, rozmawialiśmy, zjedliśmy obiad. Było miło. Nie jesteśmy już wrogami. Ale proszę mi wierzyć, w przeszłości robił dziwne rzeczy.
Zdecydował się pan tylko na kilka koncertów latem, m.in. we Florencji i w Wenecji. Ten zaplanowany w Stoczni Gdańskiej dla nas będzie jednak wyjątkowy. A jakie ma dla pana znaczenie?
Naprawdę nie mogę się doczekać wizyty w Gdańsku. Zdaję sobie doskonale sprawę, jak ważne wydarzenia miały tam miejsce i jak wielkim przełomem było dla Polaków doświadczenie "Solidarności". Nie mam takiej wiedzy na ten temat jak wy, ale wartości, które wiążą się z gdańskim strajkiem, są mi bliskie. Politycznym ideałem jest dla mnie zakorzeniony głęboko w demokracji socjalizm. Oczywiście dziś pojęcie to ma wiele różnych znaczeń, ale z tego, co wiem, najlepsze socjalistyczne tradycje były ważne także dla uczestników protestu w Stoczni. Myślę, że demokratyczny socjalizm wciąż jest atrakcyjną propozycją dla świata. Ale obecny czas nie jest chyba w Polsce najlepszy dla takiego myślenia. Macie przecież teraz swoich braci bliźniaków. Kłopotliwych bliźniaków, jak się o nich mówi w naszych mediach.
Do pracy nad najnowszą płytą zaprosił pan Zbigniewa Preisnera. Dlaczego właśnie jego?
Wcześniej orkiestracjami nagrań zespołu Pink Floyd oraz moich zajmował się Michael Kamen. Po jego śmierci musiałem znaleźć osobę, która napisałaby partie dla orkiestry. Na szczęście, dzięki wspaniałym filmom Krzysztofa Kieślowskiego, poznałem muzykę Zbigniewa. To było wiele lat temu. Wtedy też doszło do pierwszego spotkania, które zaaranżowali moi znajomi. Pamiętałem o Preisnerze i jego muzyce, było tylko kwestią czasu, a także znalezienia odpowiedniej okazji, byśmy mogli zrobić coś razem. Kiedy rozpocząłem próby do albumu "On an Island", po prostu zadzwoniłem do Zbigniewa i zapytałem, czy nie przyjechałby do mojego studia. To, co zrobił, jest fantastyczne. W sierpniu zobaczymy się ponownie w Gdańsku, gdzie będzie dyrygował orkiestrą. To wielki artysta.
Będziemy mogli też podziwiać u pana boku pianistę Pink Floydów Ricka Wrighta. Czy spotykacie się panowie tylko na scenie, czy utrzymujecie kontakty także prywatnie?
Znamy się od 1968 r., kiedy zaczynałem grać w grupie. Mogę powiedzieć, że przez większość tych lat byliśmy przyjaciółmi. Prawie trzy dekady wspólnego grania wytworzyły między nami nierozerwalną muzyczną wspólnotę. Kiedy przystępuję dokomponowania, zawsze myślę o Ricku i zapraszam go do studia. Nie stawia za każdym razem na swoim, nie walczy o każdy szczegół. Imponuje wielką muzyczną duszą. To znakomity kompan także po pracy. Miło nam się spędza razem czas.
Perkusista Nick Mason opowiadał mi, jak sugerując poprawki do jego wspomnień o zespole, podkreślał pan, że brzmienie organów i syntezatorów Wrighta było fundamentem muzyki Pink Floydów.
Bo w książce brakowało podkreślenia roli Ricka. Ale przecież od czasu, gdy trafiłem do zespołu, równie ważny był mój głos i gitara, co gra Ricka Wrighta, Nicka Masona czy Rogera Watersa. Nie da się tego rozdzielić. Jestem dumny z naszych dokonań w latach 70. Uważam jednak, że także w latach 80. i 90., już bez Rogera, stworzyliśmy wspaniałą muzykę. Wszyscy byliśmy zaangażowani w jej powstanie.
Syd Barrett, współzałożyciel zespołu Pink Floyd, zmarł niedawno po długiej chorobie. Wykonuje pan obecnie na koncertach jego kompozycje i dedykowane mu "Shine on You Crazy Diamond". Jaki był?
Śpiewam piosenki Syda, bo tylko w ten sposób mogę dziś oddać mu hołd i podzielić się swoimi emocjami. Jego choroba to smutna historia. Był poetą, założycielem Pink Floydów, współtworzył brzmienie grupy. Jego wpływ na mnie i pozostałych muzyków kolegów jest tematem sporów naszych fanów do dziś...
Pewnie niezręcznie panu w obecnej sytuacji to powiedzieć, ale po odejściu Syda Barretta Pink Floydzi stali się zupełnie innym zespołem.
Właśnie tak myślę. Nie mogę jednak zapomnieć chwil, które spędziliśmy razem, kiedy byłem jeszcze nastolatkiem. Wszyscy zawdzięczamy mu wiele.
Zawsze podkreślał pan swoje bluesowe inspiracje, czy właśnie one wpłynęły na zmianę muzyki zespołu, gdy zastąpił pan Syda Barretta, któremu najbliższa była muzyka psychodeliczna?
Syd był bardzo wszechstronny, otwarty na wszystkie muzyczne gatunki, myślę, że różnił nas przede wszystkim styl gry na gitarze.
Pana najnowszy album "On an Island" jest jak muzyczna pocztówka z raju, w którym żyje pan z ukochaną żoną Polly Samson, współautorką piosenek, oraz dziećmi. Czy rzeczywiście jest pan aż w tak niebiańskim nastroju?
Rzeczywiście dom, który udało nam się stworzyć, jest bardzo spokojnym miejscem, podobnie jak cumująca na Tamizie łódź Astoria ze studiem, gdzie powstał album. Cieszę się rodziną, muzyką, wiodę spokojne, szczęśliwe życie. Na płycie poza piosenkami o szczęściu i pięknie życia, znalazło się jednak także kilka motywów o ciemnej stronie naszej egzystencji. Być może nie są na pierwszym planie, ale zawarłem je w muzyce, można je odnaleźć między wierszami. Zastanawiam się jak wychować dzieci, żyjąc we współczesnym, zwariowanym świecie, w którym łatwo zbłądzić, a wojnom nie ma końca.
Rzadko się zdarza, by wielka rockowa gwiazda pisała piosenki ze swoją żoną. Jak to wygląda w pana przypadku?
Razem napisaliśmy dwie piosenki, cztery Polly napisała bez mojego udziału, resztę skomponowałem sam. Polly zazwyczaj stara się rozkodować znaczenia muzyki, którą stworzyłem. Jest moim pierwszym recenzentem, ale początek zawsze należy do mnie. Ona włącza się na późniejszym etapie pracy i pomaga osiągnąć ostateczny kształt.
Piosenki brzmią tak jednoznacznie, że muszę zapytać, czy pana żona jest aniołem?
Jest wspaniałą osobą, ale aniołem raczej nie. I tak jest dobrze - kochać i walczyć z nią. Nie zawsze jest nam lekko ze sobą, ale tylko taki związek może być intrygujący.
Cieszy się pan opinią niezwykle spokojnego rockmana, a przecież takie połączenie uważa się za sprzeczność. Czy typowo rockandrollowy sposób życia był dla pana zbyt męczący?
Nie ma nic przyjemniejszego! Przecież rock polega na tym, żeby wyzwolić się z ograniczeń i robić to, co nam się podoba. Największą męką jest dążenie do harmonii, unikanie niepotrzebnych emocji, zwłaszcza tych złych, które łączą się z frustracją i agresją. Przychodzi jednak czas, kiedy trzeba za to zapłacić. Kończą się iluzje i zaczyna się ciężka praca nas sobą - i to jest dopiero ciężkie życie. Na szczęście niepozbawione sensu i głębokiego smaku. Przychodzi z wiekiem. Walczyłem o to całe moje życie. Chcę, żeby wszystko układało się jak najlepiej, ale pamiętam, że nic nie jest wieczne, a zbytnie przejmowanie się egzystencją, to najgorszy sposób na osiąganie szczęścia i równowagi. Potrzebny jest dystans, nauczyłem się go dzięki Zen.
Jak się pan czuł przez ostatnie 30 lat w rockowym świecie, który nie jest najlepszym miejscem do szukania harmonii?
Powiem szczerze, że nie miałem wielkiego wyboru. Zmieniać się nie miałem ochoty, a jedyną rzeczą interesującą mnie w życiu była muzyka. Myślę, że wielka pasja może przesłonić pewne niedogodności związane z życiem na scenie. Zawsze starałem się, by muzyka nie była tylko sposobem na łatwą rozrywkę. Musiała poruszać mnie i innych, być ważnym życiowym doświadczeniem, które poszerza myślowe horyzonty i przynosi refleksję. Myślę, że właśnie to wyróżniało kompozycje nagrane przeze mnie z Pink Floyd i solo na tle innych rockowych produkcji. Nie chciałem, by moje muzyczne życie przypominało sobotnią zabawę. Rzeczy łatwe zawsze mnie odrzucały.
W "Take a Breath" śpiewa pan, że kiedy jest się na dnie, można odnaleźć siebie. Pamięta pan takie chwile w swoim życiu?
Te słowa napisała Polly, przywołując własne doświadczenia. W moim życiu zdarzały się podobne momenty, dlatego nie miałem powodu, żeby o nich nie zaśpiewać. Byłem na dnie wiele razy. Z dzisiejszej perspektywy mógłbym powiedzieć, że było to dno dna.
Który moment był najgorszy dla pana?
Nie chcę i na szczęście nie muszę dziś wracać do tych chwil. Nie o to przecież chodzi. To, co chcieliśmy powiedzieć innym ludziom, którzy przeżywają zły czas, jest z perspektywy naszych dawnych i obecnych doświadczeń o wiele ważniejsze. Powtórzę więc: na dnie można odnaleźć siebie, zacząć nowe życie. Nam się udało.
|
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kasia
Fearless
Dołączył: 25 Sty 2006
Posty: 4458
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Kluczbork
|
Wysłany: Pią 1:03, 11 Sie 2006 Temat postu: |
|
|
W sumie po przeczytaniu tego wywiadu mam jakieś mieszane uczucia... Gilmour ma nadal głęboki żal do Watersa, choć stara się to ukryć to można wywnioskować to z jego wypowiedzi, chociaż mówił w tym wywiadzie otwarcie, że sercu jest ciężko wybaczyć stare grzechy, to moim zdaniem chodzi o coś więcej. Tyle dobrze, że panowie już sobie nie skaczą do gardeł.
PS. Jakie jest źródło tego wywiadu?
|
|
|
Powrót do góry |
|
|
Gość
|
Wysłany: Pią 2:04, 11 Sie 2006 Temat postu: |
|
|
Cytat: To niesamowity zbieg okoliczności - dzień przed pana koncertem w Gdańsku, w Poznaniu odbędzie się światowa prapremiera opery "Ca Ira" Rogera Watersa. Zgodził się pan na jeden wspólny koncert podczas Live 8, ale później nie chciał występować razem z nim pod szyldem Pink Floyd. Tymczasem w Polsce będziecie niemal na wyciągniecie ręki. Co pan na to?
David Gilmour: Słyszałem o premierze opery. Wiem też, że została przełożona z lipca na sierpień. Nie mogę tego zrozumieć.
Już pojawiły się pogłoski o spotkaniu dwóch najważniejszych floydów w Polsce.
Mhm... Bez komentarza.
Nudzą pana pytania o to, kiedy Pink Floyd grać będzie z panem i Rogerem Watersem w składzie?
Bardzo. To naprawdę nie jest sprawa, którą teraz rozważam. Oczywiście doskonale rozumiem fanów, dla których jest to ważna kwestia, ale proszę mi wierzyć - nie dla mnie. Teraz cieszy mnie to, co mogę robić solo. |
A dupa.
Również jestem bardzo ciekawy źródła tego wywiadu. Aż dziwne, że go nie napisałeś na wstępie, Bangboomie.
|
|
|
Powrót do góry |
|
|
Gość
|
Wysłany: Pią 13:01, 11 Sie 2006 Temat postu: |
|
|
Źródło Rzeczpospolita
|
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kasia
Fearless
Dołączył: 25 Sty 2006
Posty: 4458
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Kluczbork
|
Wysłany: Pią 13:50, 11 Sie 2006 Temat postu: |
|
|
scav napisał: Źródło Rzeczpospolita |
Czyli źródło wiarygodnie.
No cóż... ja kupiłam bilet w sektorze A1... więc do zobaczenia na koncercie .
|
|
|
Powrót do góry |
|
|
Yvon
Arnold Layne
Dołączył: 14 Lip 2006
Posty: 99
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Szczecin
|
Wysłany: Pią 14:03, 11 Sie 2006 Temat postu: |
|
|
No to szanse raczej spadły do zera.
Gilmour i Waters rozstali się kiedy byli u szczytu sławy,może niech tak już pozostanie,każdy poszedł swoja drogą i mamy tego piękne dowody-/muzykę/,może nie trzeba tego juz zmieniać.......
|
|
|
Powrót do góry |
|
|
Yvon
Arnold Layne
Dołączył: 14 Lip 2006
Posty: 99
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Szczecin
|
Wysłany: Pią 14:06, 11 Sie 2006 Temat postu: |
|
|
Wiem ,że smutno to zabrzmiało ale tak to widzę.
Pozdrawiam i do zobaczenia na koncercie
|
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
|
|