Autor |
Wiadomość |
|
Dizney
Grand Vizier
Dołączył: 07 Paź 2005
Posty: 809
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Nie 23:22, 19 Sie 2007 Temat postu: |
|
|
Raziel napisał: nie jestem nachalny, tylko się przypominam |
Sorry, to tylko urlop
Zeskanowałem, przepuściłem przez OCR i wynik zamieszczę w dwóch oddzilenych postach, bo tekst jest trochę długi (mogą być literówki - nie sprawdzałem po OCR).
Recenzje nie PF puszczę Ci na private.
Warto przytoczyć fragmenty przedmowy autorów:
"Jest to książka subiektywna. Nasze wieloletnie doświadczenia w zakresie tak zwanego dziennikarstwa muzycznego zdołały nam niedwołalnie wybić z głów mit o obiektywnych ocenach w dziedzinie muzyki popularnej.
A jednak jest to książka również obiektywna. Nasze wieloletnie doświadczenia sprawiły, że niezależnie od prywatnych upodobań rozumiemy - wydaje nam się, że nieźle - epokę umownie nazwaną czasami rock and rolla ze wszystkimi jej przejawami.(...) nie są to płyty naszym zdaniem najlepsze, lecz najważniejsze"
Nie bierzcie tych recenzji zbyt poważnie - spójrzcie np. na ostatnie zdanie z recenzji "The Piper"
Ostatnio zmieniony przez Dizney dnia Nie 23:37, 19 Sie 2007, w całości zmieniany 1 raz |
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Dizney
Grand Vizier
Dołączył: 07 Paź 2005
Posty: 809
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Nie 23:27, 19 Sie 2007 Temat postu: |
|
|
Pierwsza recenzja z książki "100 płyt, ktore wstrząsnęły światem" G. Brzozowicza i F. Łobodzińskiego:
The Piper At The Gates Of Dawn
Pink Floyd
„Najpierw był Floyd. Potem nastała pustka. I czasami pojawiały się złe wróżby pokazujące wszystkim, że coś niedobrego dzieje się z tym złotym chłopcem. Ałe wszyscy wokół byli niewzruszeni i akceptowali to, co ma się stać” — napisał o Sydzie Barretcie Nick Kent, słynny brytyjski krytyk muzyczny. Roger Keith Barrett, nazwany przez szkolnych kolegów Sydem, pochodził ze średnio zamożnej, wielodzietnej, mieszczańskiej rodziny mieszkającej w Cambridge. Jego ojciec, dr Max Barrett, był policyjnym patologiem i autorytetem w dziedzinie śmiertelności noworodków. W 1963 roku Syd po raz pierwszy zapalił trawkę i oszalał na punkcie muzyki Beatlesów i Rolling Stonesów. Naprawdę interesowały go trzy rzeczy — muzyka, malarstwo i religie Dalekiego Wschodu. Zaczął grać na gitarze, występował w kilku amatorskich grupach, a w 1965 roku rozpoczął studia w londyńskim Camberweil Art College. Tam przyłączył się do zespołu, w którego skład wchodziło trzech studentów architektury— Roger Waters, Nick Mason i Rick Wright. Syd był najmłodszy, a mimo to przejął funkcję lidera i wokalisty. Niebawem miał objawić dar pisania piosenek. Barrett wymyślił nazwę zespołu — The Pink Floyd Sound, pochodzącą od imion czarnych bluesmenów z Georgii, Pinka Andersona i Floyda Councila. W tym czasie grupa nie mogła się wyzwolić z grania archaicznych wersji piosenek z list przebojów ze szczególnym zamiłowaniem do Louie Louie i Road Runner. Syd jednak uważnie wczuwał się w przemiany zachodzące na scenie rockowej. Najpierw poraził go Reyolyer Beatlesów, ale najsilniejszym impulsem okazały się utwory z amerykańskiej sceny psychodelicznej. Zachwycił go przebój The Byrds EightMiles High, płyty grupy boye, a kiedy usłyszał album Freak Out! Mothers of Inyention, wiedział, że wszystko jest już możliwe. W grudniu 1966 roku, już jako Pink Floyd, zespół występował w modnym, undergroundowym klubie UFO. Koncerty wzbogacała ówczesna nowinka — migotanie kolorowych świateł, a kompozycje przybierały momentami nieprzewidywalne formy. Wkrótce zaczęto pisać, że jest to „flagowa” grupa angielskiego podziemia. Następnym krokiem było stworzenie własnego repertuaru. Barrett poza młodzieńczymi wprawkami wcześniej nie komponował. Teraz jednak się przełamał i w ciągu zaledwie pół roku powstał materiał na dwa single i album. W marcu 1967 roku ukazała się piosenka Arnold Layne, w zabawny sposób opowiadająca o chłopcu, który z lubością kradł damską bieliznę, suszącą się na dworze. Jak na tamte czasy był to śmiały tekst. Kilka rozgłośni radiowych uznało go za wulgarny i wstrzymało emisję utworu. Zespół miał darmową reklamę, a singel dotarł do 20 miejsca. Jeszcze lepiej poradziła sobie następna mała płyta See Emily Play, która zajęła w czerwcu wysoką 6 pozycję. Już w tych pierwszych utworach Barrett wykazał skłonność do wodewilowych melodii połączonych z żartobliwymi tekstami mającymi wiele wspólnego z poetyką angielskich bajkopisarzy, jak Edward Lear, Kenneth Grahame czy Lewis Carroll. Nie był to przypadek, bo Syd już od dawna żył w świecie fantazji. Kiedy miał zaledwie 12 lat, nagle zmarł jego ojciec, co wywołało głęboki wstrząs w życiu chłopca. By zmniejszyć cierpienie syna, matka stworzyła mu nieco bajkowy obraz rzeczywistości. Dorastając Syd zrozumiał, że dzięki narkotykom ten bezpieczny dla niego świat wciąż może trwać. Fantazja zaczęła coraz częściej nabierać realnych kształtów. Po sukcesie See Emily Play nagle wszystko się zmieniło. Pink Floyd wystąpił w najpopularniejszym muzycznym programie telewizyjnym „Top Of The Pops”. Wcześniejszą obojętność widowni zastąpił na koncertach pisk dziewcząt. Syd poczuł się gwiazdą i zaczął się zachowywać jak gwiazda. 16 marca grupa rozpoczęła w Studiu 3 przy Abbey Road pracę nad debiutanckim albumem The PiperAt The Gates Of Dawn. Jego nazwę Barrett zaczerpnął od tytuhi rozdziału książki dla dzieci O czym szumią wierzby Kennetha Grahame”a — „Głos piszczałki o świcie”. Spośród jedenastu kompozycji napisał osiem, a kolejnych dwóch był współautorem. Były to dziwne, baśniowe piosenki o ujmujących melodiach. Ich bohaterowie: tajemniczy kot, karzeł, strach na wróble, leniuch i jednorożec, król i szkarłatny orzeł, mysz Geralda i piernikowi ludzie pochodzili z innego wymiaru. Pewne wyjaśnienie, skąd wzięły się te historie, znajdujemy w piosence Matilda Mothen „O mamo opowiedz mi więcej / Dlaczego musiałaś mnie zostawić / Gdy wisiałem w dziecięcym krzesełku / Czekałem / Musisz mi tylko czytać linijki / Nagryzmolone na czarno, a wszystko się rozjaśni”. Taki świat był bardziej przyjazny Barrettowi, ale w chwilach otrzeźwienia z narkotyków zapewne miewał wiele wątpliwości. Wówczas kierował pytania do chińskiej Księgi przemian I Ching. Świadczy o tym kompozycja Cha pter 24, będąca poetycką parafrazą myśli z heksagramu 24. Jego nazwa brzmi „Powrót”, a z opisu dowiadujemy się, że „czas ciemności przeminął”. Niestety nie dla Barretta. Geniusz Syda polegał na tym, że wraz z kolegami potrafił ubrać swe nonsensowne teksty w dźwięki, które nadawały piosenkom odpowiedni wymiar. W czasie nagrania płyty zespół przeprowadzał brzmieniowe poszukiwania bez wsparcia producenta nagrań, Normana Smitha, który nie rozumiał, o co muzykom chodzi. Został narzucony grupie przez wytwórnię EMI i po latach wspomina sesje jako jeden wielki koszmar. Na szczęście grupa postawiła na swoim nie licząc się z przyjętymi zasadami strojenia instrumentów czy też ustawiania dźwiękowych planów, szczególnie partii wokalnych. Co więcej — Barrett, chcąc stworzyć jak najbardziej baśniowy klimat, wykorzystał dźwięki wydawane przez zabawki. Odgłosy nakręcanych ludzików, wycie wiatru, dzwonki, kołatki, szepty duchów i rechot żaby — wszystko, co pamiętał z dzieciństwa, a co tak działało na jego wyobraźnię. Jakże łatwo jest udać się z „domu lalek pachnącego starymi perfumami” w międzygalaktyczną podróż. Album otwiera kompozycja Astronomy Domine, opowiadająca o wrażeniach z wyjścia poza ziemski wymiar. Dwa rozbudowane utwory — Pow R. Toc H. i Intersellar Oyerdriye — traktują o tym samym, tyle że bez słów. Ten drugi, prawie dziesięciominutowy, zapoczątkował nowy muzyczny trend nazwany space rockiem, z powodzeniem kontynuowany potem przez brytyjską formację Hawkwind. Na PiperAt The Gates Of Dawn udało się zarejestrować strumień narkotycznych uniesień Barretta. Nie powtórzył już tego na żadnej ze swych dwóch solowych płyt. Nie osiągnął równie twórczego stanu emocjonalnego, a co za tym idzie, nie objawił talentu kompozytorskiego, jaki był mu dany podczas wiosennych sesji przy Abbey Road. Może zadziałał genius loci — w tym samym czasie w studiu obok powstawało inne arcydzieło — Beatlesi nagrywali Sgt. Pepper”s Lonely Heart Ciub Band. Po sesji nagraniowej Barrett stopniowo tracił kontakt z rzeczywistością. Zdążył jeszcze zarejestrować z zespołem kilka piosenek, z których tylko Jugband Blues znalazła się na drugim albumie zespołu. Według menedżera grupy Petera Jennera „utwór stanowi samodiagnozę stanu schizofrenii”. 2 marca 1968 roku Syd Barrett został usunięty z Pink Floyd. Po nieudanej próbie kariery solowej wrócił do matki, Winfredy. Kiedy ta na zawsze odeszła w 1991 roku, nie był w stanie dbać o swoje zdrowie. Kilkakrotnie popadł w śpiączkę cukrzycową i dziś jest z tego powodu całkowicie ociemniały.
|
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dizney
Grand Vizier
Dołączył: 07 Paź 2005
Posty: 809
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Nie 23:28, 19 Sie 2007 Temat postu: |
|
|
Druga recenzja:
The Dark Side Of The Moon
Pink Floyd
„Problem z The Dark Side Of The Moon polegał na tym, że pierwszy raz musieliśmy dopisać muzykę do tekstów. Wcześniejsze nasze płyty były przede wszystkim muzyczne” — wspomina gitarzysta David Gilmour. Ciemna strona Księżyca jest najpopularniejszym brytyjskim albumem wszech czasów. Na jubileusz dwudziestopięciolecia wydania jego nakład wyniósł na świecie 29 milionów sprzedanych egzemplarzy. Płyta wciąż cieszy się niezmienną popularnością, znajdując rocznie milion nabywców. W Wielkiej Brytanii jednak The Dark Side Of The Moon nigdy nie dotarł na szczyt listy bestsellerów, za to w Top 75 przebywał przez prawie 350 tygodni. W Stanach Zjednoczonych sukces był jeszcze bardziej spektakularny. Na liście dwustu najpopularniejszych albumów „Billboardu” płyta spędziła nieprzerwanie ponad 14 lat? Do momentu ukazania się Ciemnej strony Księżyca Pink Floyd był jednym z wielu brytyjskich zespołów, wyrosłych z klubowej sceny psychodelicznej, które zaliczano do nurtu muzyki progresywnej. Popularność zespoh.i była stabilna, jednak żadna z jego siedmiu płyt nie przekroczyła nakładu 250 tysięcy sztuk. W Ameryce grupa znana była wąskiej grupie wtajemniczonych, a jej najpopularniejszy album—Atom Heart Mother— z 1970 roku osiągnął zaledwie 55 pozycję. Kiedy w marcu 1968 roku z Pink Floyd został usunięty Syd Barrett, ze względu na jego nie kontrolowane zachowanie, będące wynikiem uzależnienia od narkotyków, grupa pozostała bez lidera i głównego kompozytora. Siłą rozpędu nagrała drugi, „barrettowski” album A Saucerful OfSecrets, by następnie rozpocząć okres żmudnego poszukiwania nowej tożsamości. Te poszukiwania trwały przez kolejne 4 płyty i dopiero kompozycja Echoes z szóstego, wydanego w 1971 roku, albumu Meddie zdefiniowała przyszłą drogę zespołu. Roger Waters określił ją jako „epicki poemat dźwiękowy” oraz „ojca i matkę The Dark Side OfThe Moon”. Co znamienne, w wywiadzie z 1973 roku basista przyznał: „Byłem znudzony większością rzeczy, które wówczas graliśmy”. Na początku lat siedemdziesiątych członkowie grupy nad wyraz pragmatycznie podchodzili do własnej kariery. Wręcz mówiło się o nich jako o mieszczuchach mocno stąpających po ziemi. Trudno było znaleźć wich postępowaniu coś z hipisowskiego idealizmu czy artystycznego nawiedzenia. Nie wiązały się z nimi żadne skandale, nie byli zauważani przez media pozamuzyczne i, co było prawdziwym ewenementem, nie szukali inspiracji w narkotycznych podróżach. Doświadczenia Barretta były dla nich wystarczającą przestrogą. Mimo że The Dark Side Of The Moon był nagrywany przez 9 miesięcy (czerwiec 1972 — luty 1973), to tak naprawdę praca nad płytą w studiu trwała 38 dni. Była przerywana przez dodatkowe zobowiązania, często wynikające z atrakcyjnych ofert finansowych. I tak już w trakcie pracy nad Ciemną stroną Księżyca, na początku 1972 roku, w ciągu zaledwie 7 dni został nagrany album Obscured By Clouds z muzyką do filmu La Vallće Barbeta Schroedera. Wcześniej, w grudniu 1971 roku, zespół dokonał ostatnich zdjęć do własnego filmu dokumentalnego Liye At Pompei. Poza tym grupa odbyła kilka tras koncertowych po Stanach Zjednoczonych, Japonii i Europie. Z dzisiejszej perspektywy może to wyglądać niewiarygodnie, ale muzycy Pink Floyd, niepewni swojej przyszłości jako zespołu rockowego, liczyli się z możliwością pracy właśnie w przemyśle filmowym. W tym samym czasie daleko posunięte były rozmowy o udziale grupy w przedsięwzięciu francuskiego awangardowego choreografa Rolanda Petita. Grupa miała skomponować muzykę do baletu, a później filmu opartego na cykiu Wposzukiwaniu straconego czasu Marcela Prousta. Proza francuskiego pisarza nie przemówiła jednak do muzyków i kolejny pomysł dotyczył scenicznej przeróbki baśni z Księgi 1001 nocy. Oprócz Petita w rozmowach uczestniczyli tancerz Rudolph Nureyey i Roman Polański, który miał całość wyreżyserować. Skończyło się na kilkunastu występach zespołu z baletem miasta Marsylii. Pomysł na nagranie wieloczęściowego utworu, stanowiącego jedną zwartą całość, zrodził się w głowie Rogera Watersa. „Chciałem nagrać płytę, której tematem byłyby naciski wywierane na nasze życie, mogące prowadzić do obłędu”. Muzycy wspólnie ułożyli listę tematów, które pojawiły się w piosenkach: strach przed podróżą (On The Run), starzenie się (Time), śmierć i religia (The Great Gig In The Sky), pieniądze (Money), przemoc (Us And Them) i szaleństwo (Bram Damage). By jeszcze lepiej przedstawić stresy targające naszym życiem, basista spisał na kartkach około dwudziestu pytań, które zadawano osobom przewijającym się przez studio. Wśród nich znaleźli się między innymi Paul McCartney (jego wypowiedzi nie zostały wykorzystane) i muzycy zespołu Wings, technicy i menedżerowie Pink Floyd. Jednak najczęściej na płycie pojawia się głos Jerry”ego Driscolla, portiera studia nagraniowego Abbey Road. Dopiero kilka lat po ukazaniu się płyty dostał za swoje wypowiedzi należne wynagrodzenie. Seria pytań zaczynała się od najbardziej niejasnych (Co znaczy dla ciebie wyrażenie „ciemna strona Księżyca”?), a kończyła na bardzo konkretnych („Kiedy po raz ostatni zostałeś skrzywdzony?”, „Czy boisz się śmierci?”, ‚„Czy uważasz, że często masz rację?”). Watersowi zależało na przekazaniu głównych idei w sposób bezpośredni ijasny bez zbędnej symboliki i zawiłości charakterystycznych dla płyt psychodelicznych. Po raz pierwszy zaczął poświęcać znaczną uwagę tekstom, które wcześniej traktował jako konieczność, a teraz miał rzeczywistą potrzebę przekazania dręczących go myśli. „W ciągu roku, kiedy powstawał album, miałem dziwne uczucie dojrzewania. [...] Mimo że album kończy się depresyjnie, to zawarte jest na nim przekonanie, że wszystko jest możliwe, a siła sprawcza jest w naszych rękach”. Pierwsze przymiarki do nowej płyty miały miejsce już w listopadzie 1971 roku. Początkowo muzycy starali się przerobić pomysły już wcześniej zarejestrowane. I tak instrumentalna wersja kompozycji Breathe pochodziła z solowego albumu Watersa The Body (kolejna przygoda z muzyką filmową). Zarys UsAnd Them i The Great Gig In The Sky pianista Richard Wright napisał z myślą o obrazie Michelangela Antonioniego Zabriskie Point. Wczesna wersja Bram Damage, nosząca wówczas tytuł The Luna dc Song, powstała podczas sesji do albumu Meddie. Już pod koniec stycznia 1972 roku grupa przedstawiła na koncertach wstępną wersję nowego utworu, który początkowo miał nosić nazwę Eclipse — A Piece For Assorted Lunatics (Zaćmienie — utwór dla wybranych lunatyków). Zapis występu z londyńskiej sali Rainbow został wydany nielegalnie na bootlegu. Ku rozpaczy muzyków album ten stał się przebojem, sprzedając się w nakładzie 120 tysięcy sztuk, a było to ponad rok przed oficjalnym opublikowaniem płyty studyjnej. The Dark Side Of The Moon rozpoczyna trwająca niewiele ponad minutę uwertura, której centralnym elementem jest odgłos bijącego serca. Jest to dźwiękowy kolaż, w którym pojawiają się fragmenty późniejszych kompozycji (Time, Money, The Great Gig In The Sky) oraz początek odpowiedzi na pytania Watersa. Pierwsze pada zdanie wypowiedziane przez road managera Chrisa Adamsona: „Jestem szalony od wielu pieprzonych lat”, następnie Jerry Driscoll dodaje: „Zawsze byłem szalony. Wiem, że jestem szalony tak jak większość z nas”. Breathe zbudowana na zaledwie dwóch akordach opowiada o próbie wierności samemu sobie. W On The Run odgłosy lotniska i końcowy wybuch wydobyto z biblioteki efektów dźwiękowych studia Abbey Road. Wplecenie w utwór odgłosów kroków było pomysłem inżyniera dźwięku Alana Parsonsa. Zdanie: „Żyj dniem dzisiejszym, możesz umrzeć jutro” wypowiedział road manager Roger the Hat odpowiadając na pytanie „Czy boisz się śmierci?”. Time rozpoczyna się od zegarowej symfonii nagranej przez Parsonsa z myślą o demonstracyjnej płycie kwadrofonicznej. The Great Gig In The Sky początkowo miał zawierać cytaty z Biblii i z tego względu był traktowany jak „temat religijny”. Po dodaniu wokalizy Ciare Torry nabrał nowego wymiaru, choć w dalszym ciągu był traktowany przez muzyków jako utwór o śmierci. Ciekawe, że intencje muzyków nie zostały prawidłowo odczytane i kompozycję tę wykorzystywano w amsterdamskich seksklubach, a w roku 1990 słuchacze jednej z australijskich rozgłośni uznali ja, za najlepszy utwór do kochania się. Cztery lata później firma farmaceutyczna Neurofen wykorzystała go w reklamie środka przeciw bólowi głowy. Drugą stronę albumu rozpoczyna Money, która stała się pierwszym wielkim przebojem grupy. Efekt przesypujących się monet Waters nagrał w domowym studiu, wykorzystując przemysłowy mikser. Utwór oparty jest na fantastycznym riffie na gitarze basowej, granym w metrum i brzmieniu fortepianu Wurlitzera, przepuszczonym przęz przetwornik wah-wah. David Gilmour nagrał trzy gitarowe solówki, a Dick Parry wspaniałą partię na saksofonie. Potem następuje piękna, pacyfistyczna ballada Us And Them, którą rozpoczynają odpowiedzi na py[anie: „Kiedy ostatni raz kogoś uderzyłeś?” Henry McCullough, gitarzysta zespołu Wings, mówi: „To było w Nowy Rok. Nie wiem, o co chodziło, byłem pijany”. Krótki utwór instrumentalny Any Colour You Like wprowadza w finał, który stanowią Bram Damage (poświęcona lunatykowi — Sydowi Barrettowi) i Eclipse. Ta piosenka kończy się zdaniem: „I wszystko pod słońcem się harmonizuje / ale Słońce zostało zaćmione przez Księżyc”. Ostatnie słowo należy jednak do Driscolla, który oznajmia: „W rzeczywistości nie ma ciemnej strony Księżyca. Właściwie cały jest ciemny...”. Po czym powraca otwierający album odgłos bijącego serca. Muzycy wycięli końcówkę zdania Driscolla, która brzmiała: „A tylko Słońce sprawia, że wygląda, jakby płonął”. Mimo że album Ciemna strona Księżyca był dziełem wymyślonym przez Watersa, jest to jedna z najbardziej zespołowych płyt w dorobku Pink Floyd. Nie pojawiły się jeszcze napięcia między basistą a gitarzystą, dzięki czemu Gilmour zaśpiewał aż cztery utwory, choć głównym wokalistą zespołu był Waters. W nagraniach wzięli udział, zgodnie z wolą zespołu, sesyjni muzycy — chórzyści Doris Troy, Lesley Duncan, Liza Strike i Barry St. John. Partie saksofonowe wykonał Dick Parry, stary kumpel Gilmoura z okresu, kiedy wspólnie grali w pubach w Cambridge. Jego solo w Us And Them uważa się za jedno z najlepszych w muzyce pop. Wokalistka Clare Torry została sprowadzona do studia przez Alana Parsonsa, a jej śpiew w The Great Gig In The Sky jest jednym z najbardziej emocjonalnych fragmentów albumu. Za swoją pracę dostała 70 funtów i to tylko dlatego, że nagranie odbyło się w niedzielę, a więc w nadgodzinach. Dla dźwiękowej aury albumu ważne były liczne nowinki techniczne z inwencją wprowadzane przez zespół i jego współpracowników. Gilmour przez wiele godzin przed nagraniem ustawiał brzmienie swoich gitar (wykorzystał między innymi głośniki i gitarę firmy Leslie, których brzmienie oczarowało go w piosence Badge grupy Cream, oraz gitarowy procesor hi-fly, pogłos Binsona i przetwornik fuzzface). Jednak największe znaczenie dla brzmienia albumu miało wykorzystanie nowego syntezatora yCS3, skonstruowanego przez Petera Zinoyieffa, pracownika radiofonicznych warsztatów BBC. Dodatkowo wykorzystano dziesiątki tricków, urządzeń i nietypowych technik, by wykreować na taśmie nie znane dotąd dźwiękowe pejzaże. I tu wielką rolę odegrali inżynierowie dźwięku: Alan Parsons i Chris Thomas. Zgodnie z ówczesnymi tendencjami nagraniowymi przygotowali kwadrofoniczny miks nagrań, który niewątpliwie wpłynął na przejrzystość brzmienia płyty. Niezależnie od walorów artystycznych Ciemna strona Księżyca przez długie lata był wzorcem do testowania sprzętów hi-fi. Jednak mimo wykonania wspaniałej pracy realizatorzy otrzymali jedynie wynagrodzenia zgodne ze stawkami studia Abbey Road, czyli 35 funtów tygodniowo. Osobnym elementem, który wpłynął na legendę The Dark Side Of The Moon, była okładka albumu. Jest to, obok Sgt. Pepper”s LonelyHeart Ciub Band Beatlesów, najsłynniejsze dzieło grafiki użytkowej w muzyce pop. Stworzyło ją studio Hipgnosis, stale współpracujące z Pink Floyd. Zgodnie z sugestią Ricka Wrighta („Niech nie będzie pieprzonych zdjęć, jestem zmęczony fotografiami”) szefowie studia, Storm Thorgerson i Aubrey Poweli, zaproponowali 6 czytelnych projektów graficznych. Muzycy jednomyślnie i od razu wskazali na ten, który przedstawiał pryzmat rozszczepiający promień światła. Pierwotnie miał to być znak Clearlight, nowego oddziahi wytwórni płytowej Charisma, a pryzmat miał symbolizować różnorodność i czystość brzmienia muzyki. W postaci graficznej pryzmat uproszczony został do trójkąta, który jest symbolem ambicji. Na wewnętrznych stronach okładki świetlne spektrum zostało przeistoczone w elektrokardiogram serca, co było pomysłem Watersa. Rysunki z okładki i dwóch nalepek dołączonych do albumu wykonał George Hardie, znany brytyjski wykładowca grafiki. Dodatkowymi atrakcjami były dwa plakaty, z których jeden przedstawiał koncertowe zdjęcia grupy, a drugi egipskie piramidy sfotografowane na specjalnej kliszy do zdjęć w podczerwieni, przez co fotografia ma niebieską tonację. Za swoją pracę szefowie Hipgnosis otrzymali po 600 funtów. Album The Dark Side Of The Moon wywarł ogromny wpływ na muzykę. Wprawdzie punkrockowcy atakowali zespół za patos i oderwanie od rzeczywistości, ale w latach dziewięćdziesiątych coraz więcej wykonawców przyznaje się do wpływu Pink Floyd. Co ważne, są to przedstawiciele bardzo różnych gatunków — od rockowych intelektualistów z Radiohead, po twórców eksperymentalnej sceny techno (The Orb) i przedstawicieli ambitnej muzyki tanecznej (Shamen).
|
|
|
Powrót do góry |
|
|
jaclaw
Moderator
Dołączył: 17 Wrz 2005
Posty: 968
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Menelolandia
|
Wysłany: Pią 20:02, 19 Paź 2007 Temat postu: |
|
|
własnie studiuje taki koncercik
[link widoczny dla zalogowanych]
w opisie na wojtek bootlegs
[link widoczny dla zalogowanych]
nic na temat tej daty nie ma
kocerty kończa sie w lipcu piątego
a tu taka data..hmmm...? listopad...?
cos przeoczyłem,..?
zła data na podanej ścieżce w pliku ...?
|
|
|
Powrót do góry |
|
|
jaclaw
Moderator
Dołączył: 17 Wrz 2005
Posty: 968
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Menelolandia
|
Wysłany: Pią 20:08, 19 Paź 2007 Temat postu: |
|
|
sorki, sam znalazłem
błąd daty w pliku powinno być 1974-11-15
opis
[link widoczny dla zalogowanych]
|
|
|
Powrót do góry |
|
|
restafaranin starej krwi
Worm
Dołączył: 27 Wrz 2008
Posty: 2
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Poznań
|
Wysłany: Sob 0:57, 27 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
moje pytanie brzmi następująco... Jak to się stało że z Pink Floyd zrobiło się Pink Floyd, Roger Waters i cały ten konflikt ? Interesuje mnie bardzo przebieg tego konfliktu oraz charakter członków zespołu w czasie jego trwania tzn. jacy oni byli w stosunku do siebie itp. Proszę o odpowiedź...
|
|
|
Powrót do góry |
|
|
jaclaw
Moderator
Dołączył: 17 Wrz 2005
Posty: 968
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Menelolandia
|
Wysłany: Sob 14:24, 27 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
no to polecam encyklopedie PF oraz wspomnienia
potem podyskutujemy
wydatek cos ok 150zł razem ...moze mniej
|
|
|
Powrót do góry |
|
|
kpt. Nemo
Worm
Dołączył: 23 Gru 2008
Posty: 12
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Kędzierzyn-Koźle
|
Wysłany: Wto 20:40, 23 Gru 2008 Temat postu: |
|
|
Po pierwsze: dzień dobry!
Po drugie: wesołych świąt!
Po trzecie:
Czym różnią się 'zwykłe' płyty Floydów od tych wydanych w Japonii?
|
|
|
Powrót do góry |
|
|
leszek158
Eugene
Dołączył: 05 Sty 2006
Posty: 1117
Przeczytał: 1 temat
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Lublin
|
Wysłany: Wto 20:59, 23 Gru 2008 Temat postu: |
|
|
kpt. Nemo napisał: Po pierwsze: dzień dobry!
Po drugie: wesołych świąt!
Po trzecie:
Czym różnią się 'zwykłe' płyty Floydów od tych wydanych w Japonii? |
Po pierwsze: witamy!
Po drugie: wzajemnie!
Po trzecie: bo mają obi.
|
|
|
Powrót do góry |
|
|
Raziel
Pink
Dołączył: 09 Kwi 2006
Posty: 2046
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Zielona Góra
|
Wysłany: Wto 21:50, 23 Gru 2008 Temat postu: |
|
|
Tu trzeba sprecyzować, bo japończycy mają sporo wydań. Niektóre różnią się poakowaniem, w niektórych są teksty po japońsku, a inne mają lepszy dźwięk.
|
|
|
Powrót do góry |
|
|
kpt. Nemo
Worm
Dołączył: 23 Gru 2008
Posty: 12
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Kędzierzyn-Koźle
|
Wysłany: Pią 13:38, 26 Gru 2008 Temat postu: |
|
|
A co to jest to obi? Bo jedyne co mi się z tym kojarzy to sieć sklepów
|
|
|
Powrót do góry |
|
|
jaclaw
Moderator
Dołączył: 17 Wrz 2005
Posty: 968
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Menelolandia
|
|
Powrót do góry |
|
|
caterkiller
Fearless
Dołączył: 31 Sty 2007
Posty: 2998
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Góry Samotne
|
Wysłany: Pią 22:27, 26 Gru 2008 Temat postu: |
|
|
Chciałem napisać cos równie dowcipnego, ale nie wiedzieć czemu uznałem, że to byłoby niegrzeczne. Chyba byłem pijany. Chyba na pewno.
|
|
|
Powrót do góry |
|
|
BeBe
Fearless
Dołączył: 24 Sty 2007
Posty: 2732
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: FAC 51
|
Wysłany: Pią 23:26, 26 Gru 2008 Temat postu: |
|
|
Generalnie, Japonia to inna planeta.
|
|
|
Powrót do góry |
|
|
Raziel
Pink
Dołączył: 09 Kwi 2006
Posty: 2046
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Zielona Góra
|
Wysłany: Sob 14:06, 27 Gru 2008 Temat postu: |
|
|
Patrz Pan:
[link widoczny dla zalogowanych]
to coś po lewej stronie (a na rewersie płyty po prawej) to OBI. Taki kawałek papieru z jakimiś napisami po japońsku.
|
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
|
|