|
Wywiad z Watersem dla "Głosu Wielkopolskiego" |
|
Autor |
Wiadomość |
|
Dizney
Grand Vizier
Dołączył: 07 Paź 2005
Posty: 809
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Śro 20:53, 10 Maj 2006 Temat postu: Wywiad z Watersem dla "Głosu Wielkopolskiego" |
|
|
Były lider Pink Floyd specjalnie dla Głosu Wielkopolski (http://www.glos.com/index.php?ida=983)
– Pomysł wystawienia opery "Ca Ira" w Poznaniu przekazano mi dzień po jej premierze w Rzymie. Przyznaję, na początku byłem sceptyczny, dziś jednak jestem przekonany, że to doskonały pomysł, głównie za sprawą polskich artystów zaangażowanych w ten projekt – tak o swej poznańskiej przygodzie opowiadał wczoraj w Warszawie Roger Waters.
Były lider Pink Floyd spędził wczoraj w stolicy tylko kilka godzin. Autor widowiska "Ca Ira", którego światowa prapremiera odbędzie się w Poznaniu 7 lipca, na terenie Międzynarodowych Targów Poznańskich, spotkał się z dziennikarzami na konferencji prasowej, po której udzielił kilku wywiadów – między innymi dla "Głosu Wielkopolskiego".
Oprócz Watersa z dziennikarzami spotkali się reżyser Janusz Józefowicz oraz prezydent Poznania Ryszard Grobelny. Józefowicz z dużą pewnością siebie mówił o swoim spojrzeniu na dzieło Watersa, w którego inscenizacji weźmie udział aż 400 wykonawców. – Przeczytałem operę po swojemu, dlatego spodziewać się możemy spektaklu nie o historycznym, a współczesnym charakterze, o rewolucji, jako sposobie naprawiania świata – mówił Józefowicz. Pilnie jednak obserwował autora "Ca Ira", gdy ten słuchał tłumaczenia jego wypowiedzi...
Ideę połączenia patriotycznej rocznicy z wielkim wydarzeniem artystycznym zachwalał z kolei prezydent Grobelny. – Światowa prapremiera podnosi rangę obchodów Poznańskiego Czerwca. Dążenie do wolności i poszanowania praw jednostki, które były ideami uczestników tamtych wydarzeń, są obecne także w operze Watersa – mówił prezydent.
Z Rogerem Watersem, o widowisku Ca Ira, współpracy z Polakami i przyszłości Pink Floyd, rozmawia Marcin Kostaszuk
– Przez całą swoją karierę sam wykonywał Pan swoje kompozycje na scenie. 7 lipca w Poznaniu będzie Pan musiał odnaleźć się w roli widza.
– Przeżyłem to już podczas premiery koncertowej wersji mojej opery. Zawsze byłem zafascynowany wizualną stroną scenicznych przedsięwzięć i w końcu mogłem zobaczyć jak to wygląda na własne oczy. Podobnie będzie w Poznaniu. Jestem naprawdę ciekaw, czym zaskoczy mnie Janusz Józefowicz.Rola widza mi nie przeszkadza.
– Jak na dwa miesiące przed premierą ocenia pan współpracę z polskimi artystami, przede wszystkim z Januszem Józefowiczem?
– Im dalej, tym lepiej. Janusz jest osobą, z którą kontaktuję się najczęściej. Ma niezwykłą energię, wydaje mi się osobą bardzo kreatywną, ma wiele własnych pomysłów. Wydaje mi się, że myślimy podobnie o wizualnym uatrakcyjnieniu widowiska "Ca Ira". Chciałbym jednak zaznaczyć, że tak naprawdę ciągle nie wiem, jaki będzie kształt tego widowiska, bo to co zobaczymy Poznaniu, to przede wszystkim dzieło Janusza–- nie moje.
– To jednak pana nazwisko jest magnesem, przyciągającym widzów, nie tylko z Polski.
– Owszem, ale ja już wykonałem swoją pracę nad muzyką. Janusz musi zrobić resztę.
– Czy łatwiej tworzyć coś świeżego, innowacyjnego, gdy jest się debiutantem, czy też gdy ma się za sobą lata doświadczeń i wiele artystycznych osiągnięć?
– Tworzenie nigdy nie jest łatwe, natchnienie przychodzi falami i nigdy nie można być pewnym, czy to co się wymyśli będzie wartościowe. W moim przypadku zmienił się przede wszystkim stosunek do własnych dzieł. Kiedyś myślałem o tym bardzo prosty – chciałem jak najszybciej wymyśleć, napisać, nagrać i od razu wypuścić piosenkę czy album w świat. Teraz przestałem odczuwać tego typu ciśnienie, czy wewnętrzny przymus. To jest powód, dla którego w ostatnich latach wydałem tak niewielką ilość nowych utworów. Potrafię siedzieć długo nad każdym dźwiękiem. Dzięki temu mam spory dystans do tego, co tworzę, bardziej dbam o finalny efekt.
– Czy jest pan w stanie zrozumieć, dlaczego tak wielu ludzi na całym świecie z utęsknieniem czeka na reaktywację Pink Floyd? Czy jest pan w stanie spojrzeć na fenomen tej grupy z perspektywy fana?
– Wydaje mi się, że ludzi po prostu ciągle cenią to, co stworzyliśmy wspólnie. Rozumiem to jeszcze lepiej po ubiegłorocznym spotkaniu, podczas Live 8. Zagraliśmy razem trzy lub cztery piosenki i wróciła dawna magia. Dźwięki, które tworzymy wspólnie mają w sobie niezwykłą moc i mogę tylko żałować, że David Gilmour nie ma ochoty by to powtórzyć.
– W niedawnym podsumowaniu największego polskiego miesięcznika rockowego, "The Wall" otwiera listę najwspanialszych concept-albumów w historii. Czy pana następne solowe dzieło także będzie spójną historią?
– Taki mam plan, ale póki co nie chciałbym zdradzać jego tematu.
– Prezydent Poznania Ryszard Grobelny powiedział mi, że już po premierze "Ca Ira" interesowała pana historia Poznańskiego Czerwca. Czy dziś wie pan więcej o wydarzeniach sprzed 50 lat?
– Wiem już znacznie więcej na temat tych wszystkich ludzi, którzy oddali życie i zdrowie, a także trafili do więzień. To była wielka tragedia polskich robotników, domagających się poszanowania ich godności i zalążek kolejnych wydarzeń, które w końcu doprowadziły do upadku komunizmu. Dobrze, że nie skończyło się to interwencją wojsk radzieckich, tak jak to było w przypadku Węgier.
– Mieszkał pan i tworzył w wielu miejscach na całym świecie, nie wspominając już o koncertowych podróżach. Z jakim miejscem na ziemi identyfikuje się pan dziś najbardziej?
– Przede wszystkim jestem Anglikiem...
– Ale to o panu Sting mógłby zaśpiewać "Englishman in New York" – mieszka pan w tej właśnie amerykańskiej metropolii?
– Owszem. Jakiś czas temu poczułem się zawstydzony sposobem, w jaki sprawuje rządy premier Blair i jego administracja. Do dziś nie mam pojęcia jak można było tak bezkrytycznie popierać polityką George W. Busha wobec Iraku. Nie jestem natomiast rozczarowany ludźmi, którzy mieszkają na Wyspach Brytyjskich – wszak prawie dwa miliony z nich wzięły udział w marszach potępiających wojnę. Jak można mówić o demokracji, jeśli rząd wikła się w wojnę, której przeciwnych jest 75 procent obywateli?
– Oprócz poznańskiej prapremiery megaprodukcji "Ca Ira" czeka pana seria niezwykłych koncertów. Dlaczego na przykład zdecydował się pan zagrać na torze Formuły 1 Magny Cours i wykonać w całości klasyczny album Pink Floyd "The Dark Side Of The Moon"?
– Propozycję złożyli mi francuscy organizatorzy wyścigu, ale nie dałem się długo namawiać. Pociągająca była przede wszystkim możliwość zagrania na tak niezwykłym miejscu, jak tor wyścigowy. Moi koledzy z Pink Floyd byli wielkimi wielbicielami wyścigów, przede wszystkim Nick Mason, który ciągle kolekcjonuje sportowe samochody.
– Jaki cel widzi pan w zagraniu koncertu na granicy terytoriów Izraela i Autonomii Palestyńskiej?
– Na początku była mowa o koncercie na wielkim stadionie w Tel-Awiwie, w Izraelu. Zarzucono mi jednak, że występ w takim miejscu byłby równoznaczny z pewnego rodzaju wsparciem, dla twardej polityki Izraela na terytoriach okupowanych. Protestowała między innymi organizacja palestyńskich artystów – spotkałem się z nimi i narodził się pomysł, by nie odwoływać przyjazdu do Izraela, ale wybrać inne, bardziej symboliczne miejsce, gdzie Żydzi i Palestyńczycy koegzystują ze sobą pokojowo. Cieszę się z takiego wyjścia tej trudnej sytuacji. Jaki będzie efekt tego występu? Naprawdę nie wiem, czego się spodziewać, ale chciałbym, by muzyka pokonywała uprzedzenia.
|
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Kasia
Fearless
Dołączył: 25 Sty 2006
Posty: 4458
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Kluczbork
|
Wysłany: Śro 22:29, 10 Maj 2006 Temat postu: |
|
|
Roger Waters powiedział, a Dizney napisał: Czy jest pan w stanie zrozumieć, dlaczego tak wielu ludzi na całym świecie z utęsknieniem czeka na reaktywację Pink Floyd? Czy jest pan w stanie spojrzeć na fenomen tej grupy z perspektywy fana?
– Wydaje mi się, że ludzi po prostu ciągle cenią to, co stworzyliśmy wspólnie. Rozumiem to jeszcze lepiej po ubiegłorocznym spotkaniu, podczas Live 8. Zagraliśmy razem trzy lub cztery piosenki i wróciła dawna magia. Dźwięki, które tworzymy wspólnie mają w sobie niezwykłą moc i mogę tylko żałować, że David Gilmour nie ma ochoty by to powtórzyć.
|
Można tylko żałować...
|
|
|
Powrót do góry |
|
|
Gość
|
Wysłany: Śro 23:49, 10 Maj 2006 Temat postu: |
|
|
Jak dla mnie, to baaaardzo kontrowersyjne słowa.
|
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kasia
Fearless
Dołączył: 25 Sty 2006
Posty: 4458
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Kluczbork
|
Wysłany: Śro 23:58, 10 Maj 2006 Temat postu: |
|
|
Ale tak naprawdę jest. W wywiadach, które czytałam Gilmour mówi stanowie- NIE reaktywacji Pink Floyd, a Waters jest zachwycony możliwością reaktywacji.
Myślę, że udowodnił to jako pierwszy dzwoniąc do Davida i proponując mu występ na Live 8. Zresztą na samym Live 8 było widać, że ten wspólny występ bardzo go cieszy, ponieważ uśmiech mu prawie z twarzy nie schodził. Gilmour też od czasu do czasu się uśmiechał ale nie sprawiało mu to aż takiej frajdy, chcoiaż Nick w swojej książce pisze, że po zagraniu koncertu wszyscy byli naprawdę wzruszeni i szczęśliwi. Wieć gdzie tu kontrowersja .
|
|
|
Powrót do góry |
|
|
Gość
|
Wysłany: Czw 0:03, 11 Maj 2006 Temat postu: |
|
|
Hehe, "mogę tylko żałować, że David Gilmour nie ma ochoty, by to powtórzyć". Tak, jakby on kiedyś miał. Dla mnie sprawa jest ewidentna, choć oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, że mogę nie mieć racji - Gilmour po prostu mści się w ten sposób na Watersie. Zmiana ról. Tak, jakby mu nie przeszło, podobnie jak Waters był uparty wtedy, gdy on "dzwonił z prośbą". Temat przerabiany tu chyba z kilka razy, a i tak lubię o nim dyskutować.
|
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kasia
Fearless
Dołączył: 25 Sty 2006
Posty: 4458
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Kluczbork
|
Wysłany: Czw 13:59, 11 Maj 2006 Temat postu: |
|
|
Misiu napisał: Hehe, "mogę tylko żałować, że David Gilmour nie ma ochoty, by to powtórzyć". Tak, jakby on kiedyś miał. Dla mnie sprawa jest ewidentna, choć oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, że mogę nie mieć racji - Gilmour po prostu mści się w ten sposób na Watersie. Zmiana ról. Tak, jakby mu nie przeszło, podobnie jak Waters był uparty wtedy, gdy on "dzwonił z prośbą". Temat przerabiany tu chyba z kilka razy, a i tak lubię o nim dyskutować. |
Zgadzam się z tobą .
|
|
|
Powrót do góry |
|
|
Gość
|
Wysłany: Czw 16:24, 11 Maj 2006 Temat postu: |
|
|
Ich muzyka jest ponadczasow, ale oni nieststy nie. Jednym słowem starzeją sie. Może po prostu David odczuwa skutki jesieni życia i chce odpocząć od wielkiej wrzawy pod tytułem PF?
|
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kasia
Fearless
Dołączył: 25 Sty 2006
Posty: 4458
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Kluczbork
|
Wysłany: Czw 18:26, 11 Maj 2006 Temat postu: |
|
|
Wojon napisał: Ich muzyka jest ponadczasow, ale oni nieststy nie. Jednym słowem starzeją sie. Może po prostu David odczuwa skutki jesieni życia i chce odpocząć od wielkiej wrzawy pod tytułem PF? |
Co wy z tym ich wiekiem... to nie jest jesień wieku tylko tak jak napisał Misiu, może coś w rodzaju zemsty.
|
|
|
Powrót do góry |
|
|
Gość
|
Wysłany: Pią 14:22, 12 Maj 2006 Temat postu: |
|
|
Oczywiście nie musi to być zemsta, ale.... jak do tej pory, to moim zdaniem wiek jest bardzo małą przeszkodą, jeśli w ogóle jakąś.
|
|
|
Powrót do góry |
|
|
Gość
|
Wysłany: Pią 17:55, 12 Maj 2006 Temat postu: |
|
|
Mówisz ogólnie o muzyce czy tylko o Pink Floyd?
BTW. Wg mnie można o przyczynach konfliktu (do dziś nie zażegnanego) dyskutować i dyskutować... ale wg mnie po czasie staje się to stratą czasu, bo o podłożu sporu wiedzą tylko 4 osoby... chyba nie muszę mówić, kto?
|
|
|
Powrót do góry |
|
|
Gość
|
Wysłany: Sob 0:19, 13 Maj 2006 Temat postu: |
|
|
Mówię o Pink Floyd naturalnie.
Osobiście uważam, że można prowadzić dyskusje na ten temat, o ile mają one sens, a nie są tylko mówieniem, że "ja przypuszczam to, a ja tamto".
|
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kasia
Fearless
Dołączył: 25 Sty 2006
Posty: 4458
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Kluczbork
|
Wysłany: Sob 10:06, 13 Maj 2006 Temat postu: |
|
|
Marcin S. napisał: Mówisz ogólnie o muzyce czy tylko o Pink Floyd?
BTW. Wg mnie można o przyczynach konfliktu (do dziś nie zażegnanego) dyskutować i dyskutować... ale wg mnie po czasie staje się to stratą czasu, bo o podłożu sporu wiedzą tylko 4 osoby... chyba nie muszę mówić, kto? |
Zgadzam się z Marcinem, to po jakimś czasie przestaje mieć sens. Możemy dyskutować na ten temat badzo długo i nigdy nie dowiemy się co było przyczyną tego konfliktu, czy było to ego Watersa czy coś innego. Tylko oni znają przyczyny konfliktu, który zaistniał między nimi, my możemy przypuszaczać, ale nie widzę w tym sensu.
|
|
|
Powrót do góry |
|
|
Gość
|
Wysłany: Sob 14:47, 13 Maj 2006 Temat postu: |
|
|
Sporo dyskusji opiera się na tym, że nigdy nie wiemy jak było - od tego są dyskusje, żeby własne wnioski nasuwać itd.
|
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kasia
Fearless
Dołączył: 25 Sty 2006
Posty: 4458
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Kluczbork
|
Wysłany: Sob 16:55, 13 Maj 2006 Temat postu: |
|
|
Misiu wiem o tym doskonale, tylko, że jeśli chodzi o ten temat to nie widzę w tym sensu... jakie wnioski z tego wyciągniesz? Gdzie będziesz szukać przyczyn?
|
|
|
Powrót do góry |
|
|
Gość
|
Wysłany: Sob 16:58, 13 Maj 2006 Temat postu: |
|
|
Dokładnie.
Poza tym: dyskusja opiera się na argumentch, argumenty opierają się na faktach, a my faktów nie znamy. Więc JAK tu dyskutować?
Misiu napisał: Osobiście uważam, że można prowadzić dyskusje na ten temat, o ile mają one sens, a nie są tylko mówieniem, że "ja przypuszczam to, a ja tamto". |
No a my właściwie cały czas "przypuszczamy"
|
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
|
|